"Sportowa Niedziela". Franz dopuścił się skandalu. Nie pojechał do Warszawy na wywiad z TVP. To dziennikarz musiał jechać do Krakowa, a powszechnie wiadomo, że z Krakowa do Warszawy jest bliżej, niż w drugą stronę (wiadomo też, że dziennikarze z krakowskiej TVP nie byliby w stanie przeprowadzić tej rozmowy). Przy okazji kolejna wpadka: Smuda zadeklarował, że jeśli go w ogóle wybiorą na selekcjonera, to obecność prezesa Laty w hotelu z piłkarzami nie będzie mu w niczym przeszkadzała. - Wy, dziennikarze też możecie być, a dlaczego nie? Mi to nie przeszkadza. Dziennikarz przytomnie zauważył: - A jeśli menedżerowie zaczną tam się kręcić? - Każdemu, kto będzie się zachowywał niestosownie podejdę i zwrócę uwagę - odparł. Na koniec cios nokautujący: - Panie trenerze, a na którym miejscu jest pańskie Zagłębie Lubin? Franz: - Na ostatnim, nie wstydzę się tego. Z tym ostatnim miejscem to taka sama prawda, jak z tym, że Smuda objął "Miedziowych" po pięciu przegranych z kretesem meczach i zdobył sześć pkt, a przede wszystkim bez wielkich nakładów (Traore z 1. ligi i Ekwueme z Młodej Ekstraklasy Legii) odmienił styl gry zespołu. Każdy eksponuje to, co mu jest wygodne. Mało kto wybija ten szczegół, że sędziowie dziwnym trafem nie zauważają czterech karnych dla Zagłębia, a nieprawidłowo zdobyte gole dla rywali (Lukjanovs z Lechii w 8. kolejce) uznają. Na temat Smudy w innej stacji usłyszałem z kolei mało wyszukany żart, że Franz nadaje się na selekcjonera, ale tylko dlatego, że intelektualnie jest na poziomie piłkarzy i dlatego się z nimi dogaduje. Takie nasze polskie piekiełko. Jeszcze nic się nie stało, ale każdy powód, by komuś dowalić jest dobry. Tym bardziej, że może na tym zyskać "mój faworyt". Na szczęście nie wszystkim rozum uciekł z głowy. Zibi Boniek w Cafe Futbol: - Grzegorz Lato i zarząd PZPN-u zrobili jeden błąd. Kadrę już w lutym powinni powierzyć Frankowi Smudzie, bo Beenhakker stracił do niej serce. Gdyby tak zrobili, to pewnie teraz byśmy się cieszyli z awansu na mistrzostwa świata.