Kulisy wyboru i wtorkowa konferencja Grzegorza Laty z Antonim Piechniczkiem dały kolejny dowód na to, że organizacja rządząca polską piłką już dawno temu straciła kontakt z rzeczywistością i nie jest w stanie go odzyskać. Antoni Piechniczek ciałem jest w 2012 roku, ale duch jego tkwi w 1982 i to rozdwojenie powoduje u niego niebezpieczne wolty. Antoni Piechniczek porównuje chociażby siebie za młodu do Fornalika i z rezonem dodaje, że pan Waldemar ma teraz więcej doświadczenia, niż on miał wówczas. Jakoś umyka mu fakt, że ówczesna ekstraklasa polska poziomem dorównywała Bundeslidze, a dzisiejsze kluby Ekstraklasy miałyby pewnie kłopoty w tamtejszej drugiej lidze. Zapomina nasz trener/wiceprezes Antoni, że 30 lat temu Widzew podbijał ówczesną Ligę Mistrzów (dotarł do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych), podczas gdy współczesne najlepsze polskie kluby od 15 lat mogą o tych rozgrywkach tylko pomarzyć bądź obejrzeć je w telewizorze. Grzegorz Lato ładnie się zachowuje zaczynając od zauważenia sukcesu siatkarzy w Lidze Światowej. Szkoda tylko, że nie dostrzega, iż nie wziął się on z sufitu. Najpierw nadeszła reforma ligi, razem z nią pojawiła się telewizja, która najpierw spopularyzowała rozgrywki reprezentacyjne, a tuż po nich krajowe i to wszystko spowodowało napływ kibiców, a z nimi sponsorów, czyli pieniędzy do siatkówki. Tych ostatnich w futbolu nie brakuje, ale mądrych działań tak i bardzo. Hasło "zbawi nas trenerska myśl zagraniczna" jest słuszne, ale niedoprecyzowane. Za granicą trenerów kiepskich jest pewnie kilka razy więcej od tych dobrych. Sukces siatkówki polega na tym, że Polska tak dobrze płaci, iż przyjeżdżają do nas największe trenerskie sławy i to w szczycie kariery, a nie 15 minut po nim, jak Leo Beenhakker. Grzegorz Lato ciągle używa zwrotu "uczciwie". "Powiem panu uczciwie", "Powiem państwu szczerze" itd. I tymi frazesami uzasadnia swą kandydaturę na reelekcję. Ja bym wolał, aby postępował, a nie mówił "uczciwie". Ktoś, kto przez pół roku trzymał w kopercie (nawet w sejfie) brudne pieniądze wręczone mu przez Grzegorza K. nie może wycierać sobie ust demokracją, o którą "walczyliśmy 19 lat". Fakty są takie, że Fornalik mógłby coś wskórać, jeśli tylko nie przetrącą mu kręgosłupa. Franz Smuda też jechał na białym koniu do PZPN-u, z poparciem tłumów i dziennikarzy. Gdzie dojechał? Do ostatniego miejsca w grupie podczas Euro 2012, po drodze zahaczając o takie przygody jak Puchar Króla w Tajlandii, chociaż miało nie być gry z "kelnerami". Antoni Piechniczek już zapowiedział, żeby nowy selekcjoner zapomniał o samodzielnym doborze sztabu szkoleniowego. Starsi, bardziej doświadczeni koledzy nie mogą się przecież marnować i bezczynnie patrzyć na to, co wyprawia 49-letni szkoleniowiec, który osierocił Ruch Chorzów. Ruch Chorzów, o którego interesie nikt w PZPN-ie nie pomyślał. A jak "Niebiescy" poradzą sobie bez głównego filaru, mądrego i taniego prowadzenia klubu? Michał Białoński Dyskutuj na forum o nowym selekcjonerze!