Co nie znaczy, że nie jestem za powrotem Sławomira Peszki. Chłopak ma nadzwyczajną łatwość pakowania się w kłopoty. Wygłupił się w Wielką Sobotę i wylądował w policyjnej izbie wytrzeźwień. Tyle że w sedno trafił Robert Lewandowski, który wstawiając się u Smudy, powiedział, że o "kształcie polskiej kadry nie powinien decydować taksówkarz z Niemiec". Menedżer piłkarza Andrzej Grajewski - choć ostatnio wcale nie jest mu do śmiechu - zażartował: "To tak jest, jak Polak z Turkiem rozmawiają po niemiecku". Okazuje się, że taksówkarz pochodził z Maroka, ale nie zmienia to intencji wypowiedzi Grajewskiego, który wszelkimi środkami próbuje uratować Peszkę w kontekście finałów Euro 2012. Nawet dzwonił w tej sprawie do prezesa PZPN Grzegorza Laty. Lato akurat rozumie, że życie piłkarza to często również dobra zabawa. Medalista mundiali z 1974 i 1982 roku nie ma tak rygorystycznego podejścia do spędzania wolnego czasu przez zawodników jak Smuda. Sam wie, co działo się na kadrze za czasów Kazimierza Górskiego, Jacka Gmocha czy Antoniego Piechniczka. Mój przyjaciel, którego pasjonuje historia reprezentacji Polski, Marian Kmita zwraca uwagę na jeszcze jedno - prowadzenie się piłkarzy to odwieczny problem. "I często ci najlepsi na boisku, byli liderami także w zabawie" - mówi. Przykłady? "Ernest Wilimowski, najlepszy polski piłkarz w II Rzeczpospolitej, czy Ernest Pohl, jeden z najlepszych snajperów wczech czasów". Nie ma co ukrywać - mnichem nie jest rekordzista pod względem liczby meczów w drużynie narodowej Michał Żewłakow. Wyleciał z kadry w oparach alkoholu. Smuda zarzucił mu, a także Arturowi Borucowi, że niewłaściwie prowadzili się podczas wyjazdu reprezentacji do USA i Kanady. Żewłakowowi reprymenda ze strony Smudy zdarzyła się ten jeden raz. I selekcjoner "Biało-czerwonych" nie chce wracać do jego osoby. A przecież Żewłakow to obecnie najlepszy polski obrońca, w dodatku człowiek niezwykle inteligentny, z którym naprawdę na czas finałów Euro 2012 można zawrzeć porozumienie. Żewłakow dałby drużynie dużo większy spokój - i na boisku i poza nim, w obliczu niezwykłego ciśnienia, które będą wywierały media. Para Żewłakow - Marcin Komorowski, czy Żewłakow - Marcin Wasilewski, mogłaby ustabilizować obronę. Można zdecydować się na wariant z trójką piłkarzy, którzy wspólnie w tym sezonie doświadczyli Ligi Europejskiej - Żewłakow, Komorowski, Jakub Wawrzyniak. Ich uzupełnieniem byliby zawodnicy ze światowych klubów - Łukasz Piszczek i Wojciech Szczęsny. Tenże Szczęsny - w świetnym wywiadzie Michała Kołodziejczyka na łamach "Rzeczpospolitej" - szczerze wyznał: "Można mnie zobaczyć w nocnych klubach, bo w nich często bywam". Co nie znaczy, że to mu szkodzi, czy że nadużywa alkoholu. Po prostu próbuje się odstresować. Tak jak w samolocie z Montrealu uczynili to Boruc z Żewłakowem, a w Kolonii Peszko z Wasilewskim. Nic nowego w historii reprezentacji Polski. Z drugiej strony mamy jednak Smudę, który powtarza: "Już dość przyzwolenia na takie zachowanie, u mnie nie będzie picia, nie będzie grupy bankietowej". Będzie jednak dziura, by nie powiedzieć, że wyrwa w obronie? To ostatni moment, aby zastanowić się, na jakiej zasadzie odbywa się selekcja kadry na finały Euro 2012. A że często różne były zasady tej selekcji? Tym lepiej dla Smudy - jeszcze jedna niekonsekwencja więcej naprawdę nie zaszkodzi... Autor jest komentatorem Polsatu Sport Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "...A bramki są dwie" Romana Kołtonia