- Nie jest tak, że rezygnujemy w tym roku z transferów - stanowczo zapowiada jednak prezes klubu, Marek Wilczek. Na razie więcej jednak wiadomo o tym, kto odejdzie z klubu, niż o ewentualnych wzmocnieniach. Z pewnością latem klub opuści Brazylijczyk Alberto Antonio de Paula, czyli Beto. - W przypadku Beto podpisaliśmy kontrakt na pół roku, z opcją przedłużenia na kolejne trzy lata. To był - okazuje się - dobry ruch, bo ten zawodnik się niestety nie sprawdza - ocenia prezes Wilczek. Beto miał być odpowiedzią na poszukiwania wysokiego napastnika, którego od dawna chciał mieć w zespole trener Maciej Skorża. - Do koncepcji trenera w założeniu pasował jak ulał - wzdycha Marek Wilczek. Na początku rundy trener Skorża dawał Beto regularnie szanse na pokazanie swoich umiejętności w Ekstraklasie. - Zrobił postęp, jeśli chodzi o taktykę, o koncepcję gry, moje wątpliwości co do niego wiążą się raczej z aklimatyzacją w polskiej lidze. Beto ma jedną cechę, która jest nam bardzo potrzebna, potrafi przytrzymać piłkę bardzo długo, gra dobrze tyłem do bramki. Polska liga jest jednak coraz szybsza, a on ma zawsze "czas", żeby przyjąć piłkę, żeby się z nią odwrócić - mówił wówczas o Brazylijczyku szkoleniowiec Wisły. Okazało się jednak, że 22-latek nie tylko nie dał Wiśle bramek, ale zwykle nawet nie dochodził do sytuacji podbramkowych. Na dodatek w meczu z Lechem Poznań przyczynił się do straty gola przez Wisłę, po strzale z rzutu wolnego Semira Stilica. Po tym spotkaniu Beto na dobre powędrował na ławkę rezerwowych. Prezes Wisły przyznaje, że Brazylijczyk nie przekonał do siebie nikogo w klubie, choć zaznacza, że do końca zostało jeszcze pięć kolejek. Konieczność wzmocnienia latem ataku Wisły widać gołym okiem, dlatego krakowianie zamierzają powalczyć o sprowadzenie napastnika GKS Bełchatów, Dawida Nowaka. Zupełnie inne recenzje zbiera za swoje występy rodak Beto, Marcelo Guedes. Wisła sprowadziła tego zawodnika przed rozpoczęciem obecnego sezonu, na zasadzie wolnego transferu i już teraz wiadomo, że był to strzał w dziesiątkę. Już jesienią brazylijski obrońca pokazał, że ma "papiery na grę", jednak pełnię swojego talentu zaprezentował wiosną, gdy musiał zastąpić na pozycji stopera doświadczonego Clebera, który odszedł do Tereka Grozny. Marcelo jest zawodnikiem młodym, zaledwie 22-letnim, a więc perspektywicznym. To czyni go łakomym kąskiem dla menadżerów przeszukujących nasz rynek. Właśnie z rynku menadżerskiego w ostatnich miesiącach dobiegały pogłoski o zainteresowaniu Marcelo ze strony klubów greckich i niemieckiego Hamburgera SV. W Wiśle zdają sobie jednak sprawę, że sprzedanie Marcelo, w sytuacji gdy zespół stracił już niedawno jednego stopera, byłoby dużym ryzykiem. - Każdy piłkarz może być sprzedany, jest to tylko kwestia ceny i woli zawodnika. Jednak, jeżeli mamy grać w przyszłym sezonie o mistrzostwo i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, to trudno pozbywać się takich zawodników jak Marcelo - uważa prezes Wilczek. - On zresztą za rok może być wart na rynku transferowym dwa razy tyle - podkreśla. - A trener Skorża musi mieć kim grać w obronie.