Okuka zastąpił w środę zwolnionego ze stanowiska Dana Petrescu. Pierwszy test Serb zdał. Jednak prawdziwe wyzwanie dopiero przed nim. W czwartek rewanżowy mecz pierwszej rundy Pucharu UEFA z Iraklisem Saloniki, a w następny weekend mecz na Łazienkowskiej z Legią Warszawa. Po trzech remisach z rzędu w Orange Ekstraklasie wicemistrzowie Polski wreszcie zainkasowali trzy punkty. A stało się tak głównie za sprawą Mauro Cantoro i Clebera - strzelców goli w meczu z Widzewem. Mimo porażki podopieczni Michał Probierza zasługują na słowa pochwały. Widzewiacy nie przestraszyli się faworyta i zaprezentowali się na Reymonta z dobrej strony. Łodzianie stworzyli sobie kilka znakomitych okazji do zdobycia goli, ale na wysokości zadania stanął bramkarz Wisły Emilian Dolha, który zastąpił chorego Mariusza Pawełka. Dużo kłopotów sprawił defensorom gospodarzy zwłaszcza Bartłomiej Grzelak. Grzelak przyznał po spotkaniu, że gol Cantoro z 14. minuty "ustawił" przebieg spotkania. Argentyńczykowi przy zdobyciu bramki dopisało szczęście. Cantoro, który u Dana Petrescu rzadko otrzymywał szansę gry w podstawowym składzie, zdecydował się na strzał z 20 metrów. Piłka odbiła się od nogi jednego z łódzkich obrońców i wpadła do siatki nad rozpaczliwie interweniującym Rusłanem Miedżidowem. Szczęście nie było potrzebne wiślakom przy drugiej bramce. Marek Zieńczuk posłał mocne, dokładne dośrodkowanie z rzutu wolnego z lewej strony boiska. W polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył Cleber i strzałem głową zmusił do kapitulacji bramkarza Widzewa. Wisła nadal jest jedynym, niepokonanym zespołem w tym sezonie Orange Ekstraklasy, a dzięki wygranej zrównała się ilością zdobytych punktów z BOT GKS Bełchatów. Gracze Oresta Lenczyka swój mecz 8. kolejki rozegrają w niedzielę w Poznaniu z Lechem. <a href="http://pilka.interia.pl/liga/1/tab">Tabela Orange Ekstraklasy</a>