PZPN reprezentował Zbigniew Bartnik, który jest wiceprezesem Wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej w Lublinie. Człowiek kompetentny, od lat żyjący futbolem dzieci i młodzieży. Bartnik zaprezentował ciekawy wykład, w którym nie zabrakło krytycznego spojrzenia. Jednak trudno mu było polemizować w imieniu szefa szkolenia PZPN Jerzego Engela. Wiele kwestii pozostało bez odpowiedzi. W Polsce po dziesięciu latach nacisków w mediach, którym ostatnio przewodził Roman Kosecki, wreszcie powstał jednolity program szkolenia dzieci i młodzieży. Ten dokument nazywa się "System organizacji szkolenia dzieci i młodzieży piłkarskiej w Polsce (założenia metodyczne i organizacyjne)". Kosecki powiedział w hotelu "Europa" w Lublinie: "Naprawdę cieszę się, że coś takiego istnieje, ale przypomnę, że jego rozpowszechnienie opóźnione zostało o rok". Dlaczego? Nasuwało się pytanie, na które 69-krotny reprezentant Polski odpowiedział czymś, co brzmiało jak anegdota. Tymczasem to szczera prawda. "Kosa" relacjonował: "Wydział szkolenia przygotował książeczkę, która zilustrowana została zdjęciami zawodników w strojach Pumy, a tymczasem nowym sponsorem technicznym PZPN-u od kilku miesięcy była firma Nike. Wszystko musiało pójść na przemiał". Obecnie obowiązujący program też zawiera zasadniczy błąd merytoryczny, co szczerze przyznał Bartnik. Działacz PZPN powiedział: "Na Zachodzie obowiązuje klarowna koncepcja. Najpierw gra się po 7, później po 9, a ostatecznie po 11. Tymczasem u nas ktoś chciał się popisać oryginalną myślą i w 'młodzikach', a więc u chłopów jedenasto- i dwunastoletnich wprowadził koncepcję gry po 10". Kosecki, który jest we władzach Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, przyznał: "U nas w regionie nie będziemy się oglądać na ten błąd i zawodnicy w tej kategorii wiekowej będą występować po 9". Kosecki błyszczy pomysłami, ponieważ sam od dziesięciu lat prowadzi klub dla dzieci i młodzieży - Kosę Konstancin. Obecnie ćwiczy w nim 140 młodych ludzi - w wieku od 4 do 19 lat. Budżet roczny to 150 tysięcy złotych, z czego jedną trzecią pokrywa gmina. "Kosa" mówi: "U mnie składka miesięczna to 150 złotych. Inaczej nie zebrałbym budżetu. Kiedy rodzice pytają dlaczego tak drogo, odpowiadam, a proszę zobaczyć, ile kosztują lekcje tańca, czy tenisa. U mnie młody chłopak, za którego rodzice zapłacą 150 złotych miesięcznie, ma trzy treningi w tygodniu po półtorej godziny plus mecz. Wychodzi, że lekcja dla młodego chłopaka kosztuje 5 złotych". Pasjonat rozwoju piłki wśród dzieci przyznaje: "Zresztą około dwudziestu procent chłopaków jest zwolnionych z opłaty. Ich rodziców po prostu na to nie stać". Po czym - jak to "Kosa" - dodaje żartem: "U mnie rodzice - aby obserwować pociechy - przyjeżdżają na zajęcia Land Roverami, ale i rowerami". Kosecki już dziś powinien być w zarządzie PZPN-u. Jego niebagatelne doświadczenie należałoby spożytkować jak najszybciej. Tymczasem człowiek realizuje wielki projekt, jakim w moim przekonaniu jest Kosa Konstancin, a inni czekają, aż wpłynie kasa za wykłady, czy publikacje. Kosecki mówi: "U nas każdy chciałby napisać podręcznik. Nikt nie myśli o wielkim projekcie, aby zapełnić od rana do nocy". "Orlików" jest już 1800 w skali kraju, a wkrótce powstanie następnych 500. Nic tylko wykorzystać koniunkturę, którą premier Donald Tusk zapowiedział w swoim expose. Kosecki doskonale zdaje sobie sprawę z wielkich zaniedbań generalnie, jeśli chodzi o społeczeństwo. Relacjonuje: "Kiedy zapytałem minister edukacji, panią Hall, dlaczego nie ma zajęć wychowania fizycznego w klasach 1-3, to się na mnie nieomal obraziła. Tymczasem w moim przekonaniu to podstawa wychowania zdrowego pokolenia Polaków". PS. Warto wymienić nazwiska organizatorów konferencji - Piotr Górecki, Jacek Skrzyniarz i Łukasz Małota. Chłopaki, dziękuję, że wam się chciało pochylić nad przyszłością naszego futbolu! Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia