Jan Tomaszewski słynie z ostrych i zasadniczych opinii. Dzięki temu funkcjonuje w mediach. Bohater z Wembley zazwyczaj przesadza, często obraża niewinnych ludzi, ale raz na jakiś czas potrafi celnie spuentować jakieś wydarzenie. Jones poszła do więzienia - To był trybunał hańby sportu polskiego - grzmiał po decyzji Trybunału Arbitrażowego. - Kibice mają prawo poznać ludzi, którzy zakończyli walkę z korupcją w polskim futbolu. Po raz pierwszy stoję murem za Polskim Związkiem Piłki Nożnej, który poddał się swoistej karze, jaką jest środowe orzeczenie. Teraz już nikt nie może zarzucić piłkarskiej centrali, że nie walczy z korupcją. Na całym świecie z całą bezwzględnością ściga się i surowo karze sportowych oszustów, dla których nie ma żadnego przedawnienia win. W najbardziej demokratycznym kraju świata za przewinienia popełnione dekadę temu do więzienia trafiła Marion Jones. W maju będące najwyższą władzą w polskiej piłce Walne Zgromadzenie PZPN podjęło uchwałę, że za czyny korupcyjne kluby mogą być degradowane do czerwca 2009 r. Mimo to członkowie PKOl postanowili darować karę klubom, które kupowały mecze. Kolejną decyzją tych osób powinno być dożywotnie nadanie tytułów mistrza Polski Widzewowi i Zagłębiu. To, co się stało w środę, jest wielką hańbą dla całego polskiego sportu - ocenił Tomaszewski, który od niepamiętnych czasów pierwszy raz pochwalił decyzje zarządu PZPN. Nie tylko on, ale zdecydowana większość kibiców była oburzona postanowieniem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl. Irytację wywołał fakt, że kluczową dla polskiego futbolu decyzję podjęły osoby zupełnie nie związane z futbolem, m.in. Maria Zuchowicz, sędzina łyżwiarstwa figurowego, znana z udziału w telewizyjnym programie "Gwiazdy tańczą na lodzie". Najbardziej bulwersujące jest to, że rok temu ten sam trybunał odrzucił podobne zażalenie Arki Gdynia. Wtedy o przedawnieniu nie było mowy. Ukarani bez klasy Decyzja Trybunału Arbitrażowego grozi nieobliczalnymi konsekwencjami. W czwartek zarząd PZPN zignorował tę decyzję i zamierza wystąpić o kasację do Sądu Najwyższego, natomiast Ekstraklasa S.A. postanowiła przełożyć pierwszą kolejkę ligową. Nikt nie wie, co w tej sytuacji należy zrobić. Rozpocząć ligę w składzie ustalonym przez PZPN? Grozi to jeszcze większymi komplikacjami w przypadku następnych, podobnych orzeczeń trybunału. Powiększyć ekstraklasę do 18 zespołów? Praktycznie niewykonalne. Na tej operacji każdy klub straciłby około miliona złotych, a stacje mające prawa do transmisji meczów musiałby zwiększyć swoje koszty o trzy miliony. Dopuszczenie Zagłębia i Korony do rozgrywek w ekstraklasie naruszyłoby elementarne zasady sprawiedliwości. Wina tych klubów nie podlega dyskusji. Musi więc być i kara. Szkoda, że nie rozumieją tego działacze tych drużyn i - zamiast z pokorą ponieść konsekwencje korupcyjnych działań - szukają kruczków prawnych, starając wymigać się od kary. Dwa lata temu, gdy we Włoszech zdegradowano Juventus, nikt w turyńskim klubie uparcie nie kwestionował wyroku. Turyński klub nawet nie odwoływał się do trzeciej instancji. "Juve" szybko się odrodzili i znowu grają o najwyższą stawkę. Cóż, w Lubinie i Kielcach wolą iść w zaparte. Co pokazał Listkiewicz? O ile czwartkowa decyzja zarządu PZPN budzi szacunek, to postawa Michała Listkiewicza ostatecznie zdyskwalifikowała go jako prezesa. W krytycznej dla naszego futbolu sytuacji Listkiewicz zaszył się w nieznanym miejscu. Nie było go na posiedzeniu zarządu! A przypomnijmy, że jest prezesem etatowym, za swoją pracę bierze - i to niemałą - pensję. Rzecznik związku Zbigniew Koźmiński, słynący z rubasznego języka, ogłaszając decyzje zarządu powiedział: - Panowie pokażmy jaja, przynajmniej na koniec, bo przecież kończy się kadencja, kończy się nasz czas! Listkiewicz, wspomniany przez rzecznika organ, pokazał kilka tygodni temu - podczas Euro 2008 - dając się przyłapać fotoreporterowi, gdy paradował nago na basenie. W ostatnich dniach po raz kolejny udowodnił natomiast, że jest mistrzem chowania głowy w piasek. Grzegorz Wojtowicz