Termalica przystępowała do spotkania po dwóch wygranych z rzędu. Niecieczanie pokonali w Mielcu Lecha Poznań, a w Krakowie poradzili sobie z Cracovią. Pogoń natomiast w ośmiu pierwszych meczach sezonu nie doznał porażki, wygrywając 3 mecze, a pozostałe remisując. Sobotnie spotkanie było szczególne dla trenera "Słoników" - Piotra Mandrysza, który w czasie swojej kariery piłkarskiej był zawodnikiem "Portowców", a także stopera gości - Jakuba Czerwińskiego, który wywalczył z beniaminkiem awans do Ekstraklasy. Na trybunach stadionu w Mielcu nie zabrakło znanych gości. Miejsce wśród kibiców zajęli m.in. prezes PZPN-u Zbigniew Boniek oraz drugi trener reprezentacji Polski - Bogdan Zając. Już w 5. minucie gospodarze mieli wyborną szansę, aby objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Jakuba Biskupa z lewej strony boiska, Wojciecha Kędziora w ostatniej chwili zatrzymał obrońca gości Mateusz Lewandowski. Piętnaście minut później Termalica miała kolejną szansę. Po podaniu Biskupa, z okolic lewej strony pola karnego szczęścia spróbował Dawid Plizga. Piłka po jego strzale przeleciała zaledwie kilka centymetrów od słupka bramki Pogoni. Kolejne minuty pierwszej części przebiegały bardzo mozolnie. Na murawie za wiele się nie działo, Pogoń próbowała atakować po stałych fragmentach gry, lecz gospodarze bronili się bardzo skutecznie. Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę! Dopiero w 40. minucie "Portowcom" udało się oddać pierwszy celny strzał. Uderzeniem z dystansu Sebastiana Nowaka starał się zaskoczyć Karol Danielak. Gospodarze odpowiedzieli jednak bardzo szybko, rajd prawą stroną boiska po świetnym podaniu przeprowadził Kędziora. Napastnik niecieczan wpadł w "szesnastkę", a następnie "czując na plecach" rywala próbował wymusić rzut karny. Sędzia Paweł Gil nie dał się jednak nabrać i nakazał 34-latkowi czym prędzej podnieść się z boiska. Drugą połowę "z wysokiego C" mogli rozpocząć gospodarze. Piłkę na lewym skrzydle otrzymał Kędziora, ale napastnik niecieczan minimalnie chybił. "Słoniki" nie rezygnowały jednak z walki o zdobycie bramki. W 55. minucie po centrze Biskupa o włos od strzelenia gola był Dalibor Pleva. Słowaka w ostatniej chwili zablokował jedna Lewandowski, który wybił piłkę na rzut rożny. Po godzinie gry okazję stworzyli sobie podopieczni Czesława Michniewicza. Piłka w polu karnym trafiła do Akahoshiego. Japończyk długo zwlekał ze strzałem i dzięki interwencji Kupczaka, Termalice udało się zapobiec tragedii. O tym, jak bardzo niesprawiedliwy jest futbol, gospodarze przekonali się sześć minut później. Po dośrodkowaniu Rafała Murawskiego, piłkę do bramki "Słoników" wpakował Adam Frączczak. Dla uniwersalnego defensora było to drugie trafienie w sezonie, a kapitan Pogoni zaliczył czwartą asystę w rozgrywkach. W 69. minucie Pogoń miała wyborną szansę, aby dobić przeciwnika. Z niewielkiej odległości fatalnie pomylił się jednak Mateusz Matras. Na dziewięć minut przed końcem Termalica miała swoją okazję. Po strzale Mario Liczki z osiemnastu metrów, piłka przeleciała o centymetry nad poprzeczką bramki gości. Kilkadziesiąt sekund później szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zgraniu głową Dawida Sołdeckiego, piłkę z trzeciego metra do bramki Kudły wpakował Martin Juhar. Dla Słowaka było to pierwsze trafienie w naszej Ekstraklasie. Dzięki remisowi "Portowcy" awansowali na drugie miejsce w ligowej tabeli. Czesław Michniewicz (trener Pogoni): "Przyjechaliśmy szmat drogi, marzyliśmy aby tu wygrać. Wiedzieliśmy jednak, że zespoły, które tu grały nie zdobyły nawet punktu. Podeszliśmy z dużym szacunkiem, respektem do rywala. Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Mieliśmy jednak na uwadze, że Termalica dużo bramek zdobyła w pierwszej połowie. O ile dobrze pamiętam osiem. Udało ją się przetrwać bez straty gola, ale nie stworzyliśmy nic w ofensywie. W drugiej połowie, po wejściu Takafumi Akahoshi nasza gra się nieco ożywiła. Zdobyliśmy bramkę, wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Mieliśmy drugą sytuację do zdobycia gola, w której lepiej mógł się zachować Mateusz Matras. Była też akcja Miłosza Przybeckiego. Kilka minut przed końcem straciliśmy bramkę, ale wynik jest sprawiedliwy. Termalica, jak i my zasłużyliśmy na punkt". Piotr Mandrysz (trener Termaliki): "Pogoń miała plan na ten mecz. Wynikało z niego, że przyjechała tutaj, aby nie przegrać. To jej się udało. Szukała swojej szansy w kontratakach. Wprawdzie nie udało jej się ta sztuka, ale miała kilka bardzo groźnych stałych fragmentów gry. Po jednym z nich straciliśmy gola. To nie było łatwe spotkanie. Może wyglądało to na piłkarskie szachy. Było mało klarownych sytuacji. Jednak, gdy przegrywaliśmy postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Bardzo się cieszę, że odwróciliśmy losy spotkania. Do tej pory byliśmy drużyną bezkompromisową. Teraz mamy pierwszy remis na koncie. Nie krzywdzi on żadnej ze stron".