Emocji w meczu otwierającym 11. kolejkę Orange Ekstraklasy nie brakowało, ale nie ma się co dziwić przecież grał "Kolejorz", w tym sezonie specjalista od horrorów. I tak samo było w piątek. Lechici przegrywali do przerwy 0:2, w drugiej połowie doprowadzili do wyrównania i mieli okazje, aby podwyższyć wynik, ale to Widzew zdobył zwycięskiego gola. Smuda największe sukcesy w trenerskiej karierze osiągnął z Widzewem. Dwa razy zdobył z tym klubem mistrzostwo Polski, prowadził ten zespół w Lidze Mistrzów. W Łodzi się o tym pamięta. Rok temu "Franz" został mianowany "Królem kibiców Widzewa". W piątek już po dwóch minutach jego ukochana drużyna sprawiła mu psikusa. Z rzutu wolnego dośrodkował Jakub Wawrzyniak, a Bartłomiej Konieczny w powietrznym pojedynku okazał się lepszy od Bartosza Bosackiego, posyłając piłkę do siatki po uderzeniu głową. Wynik podwyższył w 22. minucie Stefano Napoleoni precyzyjnym strzałem z pola karnego. W pierwszej połowie łodzianie mogli zdobyć jeszcze kilka bramek, ale i tak podopieczni Michała Probierza schodzili na przerwę w dobrych humorach. Nie wiemy, co się działo w szatni Lecha, ale po zmianie stron sytuacja się zmieniła. To goście atakowali i dwa razy skutecznie. Do siatki rywali trafili Henry Quinteros i Piotr Reiss. Decydujący cios zadali jednak łodzianie, a konkretnie zrobił to Krzysztof Sokalski. Tym samym passa czterech meczów bez porażki Lecha w Orange Ekstraklasie została przerwana. Zobacz opis meczu