Niejako w odpowiedzi na słowa prezesa Marka Wilczka, który jeszcze w Tallinie powiedział dziennikarzom: "Dymisje składać jest o wiele łatwiej, niż wywalczyć kolejny tytuł i za rok zacząć walkę o awans do Ligi Mistrzów od nowa", Skorża wyraził gotowość dalszego prowadzenia zespołu. - Jeśli już, były to ustne ustalenia, które nie mają mocy prawnej. Fakty są takie, że trener Skorża nie złożył w klubie żadnego dokumentu - powiedział nam rzecznik Wisły Adrian Ochalik. Gdyby Skorża podtrzymał gotowość odejścia bez wypłacania mu odszkodowania (kontrakt ma obowiązywać do końca czerwca 2010 r.), Wisła zaoszczędziłaby 120 tys. euro. Na odpadnięciu z Levadią straciła co najmniej 20 razy więcej. Niezależnie od tego, którą wersję wybierze klub - dymisja, czy pozostawienie trenera, Maciej Skorża znalazł się na dramatycznej trampolinie. Jeszcze w czerwcu był ulubieńcem kibiców i pupilem dziennikarzy; wymieniano go jako naturalnego następcę Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. Dzisiaj Skorża jest blisko trenerskiego dna, jak sam określił, w Tallinie przeżył swoje Waterloo. Ustalenia na linii Skorża - zarząd i kibice - piłkarze trwały na tyle długo, że wiślacy zamiast rano na mecz o Superpuchar do Lubina wyjechali tuż przed godz. 13. Michał Białoński, Grzegorz Wojtowicz