Ruch wystąpił w trzech rundach LE, eliminując Szachtiora Karaganda (Kazachstan) i FC Valetta (Malta). Potem podopieczni trenera Waldemara Fornalika nie sprostali Austrii Wiedeń, przegrywając 1-3 u siebie i 0-3 na wyjeździe. - Jestem dumny, ponieważ Ruch po 10 latach wrócił na europejskie areny. Nasi piłkarze wywalczyli sobie start w LE na ligowych stadionach. Osiągnęliśmy sukces sportowy, finansowy i marketingowy - ocenił Smagorowicz, który przyznał, że po raz pierwszy był szczęśliwy po przegranym meczu.... - W Wiedniu Austriacy gratulowali nam postawy kibiców. Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jaką wartość ma promocja klubu i miasta za sprawą transmisji meczów w austriackiej telewizji? To była wspaniała robota. Organizatorzy obawiali się przyjazdu ponad 1500 naszych kibiców, jak widać niepotrzebnie. Zachowali się wzorowo, stworzyli spektakl, którego oczywiście nie byłoby bez piłkarzy. Myślę, że przynajmniej w Austrii wizerunek polskiego kibica się zmienił - dodał. Jak zaznaczył, mecz w Wiedniu odbył się na kameralnym, 12-tysięcznym stadionie, "może nie najnowszym, ale funkcjonalnym". - Taki obiekt bardzo by nam się przydał. Prawda jest taka, że już niedługo bez nowoczesnego stadionu nie będziemy mieli czego szukać w Ekstraklasie. Zresztą podobnie jak inne śląskie klubu. Gdybyśmy awansowali do 4. rundy eliminacji LE, nie mielibyśmy gdzie grać w regionie. To smutne. ale prawdziwe - podkreślił szef rady nadzorczej Ruchu. - Nasz występ w LE wywołał sporo zastrzeżeń. Musimy się niestety oswoić z faktem, że drużyny z Azerbejdżanu, Armenii czy Kazachstanu to nie są chłopcy do bicia. Mają budżety takie, jak kluby w Polsce albo wyższe. W 3. rundzie zderzyliśmy się z Austrią. Te mecze nie w pełni odzwierciedliły różnicę między naszymi zespołami, choć ona na pewno jest. Grając w LE przygotowywaliśmy się przecież równocześnie do rozgrywek ligowych. Myślę, że w Ekstraklasie napsujemy krwi każdemu - stwierdził trener Waldemar Fornalik. Ruch po sprzedaży napastnika Artura Sobiecha do Polonii Warszawa za milion euro dostanie jeszcze pieniądze od UEFA za udział w eliminacjach LE i od stacji Canal Plus. - To, że mamy pieniądze nie znaczy, że musimy je szybko wydać. Telefonów i e-maili od piłkarskich menedżerów dostajemy mnóstwo. Przyglądamy się kilku zawodnikom, okienko transferowe jeszcze trwa, ale nie będziemy robić nic na siłę - oświadczył dyrektor sportowy Mirosław Mosór.