Trudno pochwalać taką postawę, bo jak wiadomo, młodzieńcy powinni słuchać mamy (taty zresztą też), ale wypadku Chinyamy zasada "rób to co lubisz, a nie to, co ci nakazuje rodzic" zadziałała! "Super Experss" dotarł do korzeni Chinyamy. Takesure wychował się na przedmieściach Harare, stolicy Zimbabwe, a dokładniej w ubogiej dzielnicy o dziwacznej nazwie - Dzivarasekva. Ma piątkę rodzeństwa - trzy siostry - Elfredę, Marry, Emmę i dwóch braci - Julieta i Jothama. Jego ojciec, Gostem był ogrodnikiem i nie żyje od czterech lat. Chinyama ma wspaniałą mamę - panią Emelder. - Żyliśmy biednie, więc chciałam, żeby dzieci uczyły się pilnie, wierzyłam, że dzięki nauce wyjdą na ludzi - opowiada "Super Expressowi" pani Emelder Chinyama, która powtarzała synowi "Skup się na nauce, a nie tylko kop piłkę!". - Ale nie posłuchał, zamiast odrabiać lekcje wymykał się grać z kolegami - wspomina matka legionisty. Nie trzeba dodawać, że dzisiaj pani Emelder nie żałuje wyboru syna! Takesure, za zarobione w Polsce pieniądze, kupił jej dom i sytuacja materialna państwa Chinyamów uległa gwałtownej poprawie. Z kolei z relacji 33-letniego brata napastnika Legii, Jothama wynika, że Takesure był ... "maminsynkiem"! - Był cichy, skryty i zawsze trzymał się blisko mamy - relacjonuje Jotham. Dzisiaj ów "maminsynek" jest postrachem polskiej ekstraklasy! Strzela gole w fenomenalny sposób, jak w ostatnim meczu z Piastem Gliwice, gdy zaprzeczył prawom fizyki, posyłając piłkę do siatki z linii końcowej boiska! Ważne też, że Jan Urban potrafił dotrzeć do mentalności 27-letniego piłkarza z Afryki. Rosnąca forma Chinyamy to również zasługa fizjologa warszawian - Ryszarda Szula, który potrafi zrównoważyć przygotowanie wytrzymałościowo-siłowe z szybkościowym. A przecież bez dobrej szybkości nie ma pożytku z żadnego napastnika, nawet z Chinyamy! Jedno jest pewne: w niedzielę Chinyama będzie oczkiem w głowie Manuela Arboledy i całej obrony Lecha Poznań. Więcej w "Super Expressie".