- Nie wiem, ile minęło czasu od mojego wejścia na murawę. Może z 20-30 sekund. Najważniejsze, że strzeliłem bramkę, co nieczęsto zdarza mi się na wyjeździe, a jeszcze to trafienie dało nam zwycięstwo nad Wisłą - promieniał "Rado". Gdy trener Jan Urban, widząc, że Sebastianowi Szałachowskiemu odnowiła się kontuzja mięśnia skośnego brzucha, krzyknął w kierunku ławki: "Rado! Grzej się", Miroslav już dawno się rozgrzewał na wysokości bramki Wisły. - Wykorzystałem błąd obrońcy, chyba to był Marcelo. Szczerze mówiąc sam się przez chwilę zastanawiałem, jak strzelić. Pawełek wyszedł z bramki, ale udało mi się kopnąć piłkę obok niego - opowiadał bohater meczu. - Przewaga lidera topnieje do czterech punktów i mistrzostwo Polski staje się sprawą otwartą, walczymy dalej! Wszyscy się cieszymy - dodał. - Mecz mógł się podobać, choć nie było w nim zbyt wielu sytuacji bramkowych. Typowy mecz walki, twardy - komentował Serb. Jak ocenia postawę rywala? - Wisła? Więcej się spodziewałem po jej ofensywie - odpowiedział "Rado". - Nie wiem, czy tym występem wywalczyłem sobie miejsce w pierwszym składzie. Wszystko zależy od trenera. Cieszę się, że pomogłem dziś drużynie - zakończył Miroslav Radović. Notował w Sosnowcu: MiBi Zobacz także: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/szlagier-ekstraklasy-wisla-legia-na-zywo,1393489" target="_blank">Hit dla Legii. Bezbarwna Wisła</a>