Spotkanie "Pasów" z Zagłębiem Lubin miałem okazję oglądać w towarzystwie byłego świetnego obrońcy obu krakowskich klubów Ekstraklasy - Kazimierza Węgrzyna. - Panowie, jesteśmy świadkami koszmarnego meczu - swym tubalnym głosem Kazik podsumował poczynania piłkarzy obu klubów. W roli eksperta Canal + Węgrzyn spełnia się znakomicie, ale ze swą charyzmą, a przede wszystkim znajomością tematu, byłby świetnym trenerem. Istotnie, mecz był koszmarny. Głównie za sprawą gospodarzy, którzy pod względem budżetu są w górnej połowie tabeli, pod względem stadionu - w pierwszej czwórce, ale po ocenie tego, co najważniejsze - gry, są jednym z dwóch najgorszych zespołów w lidze. "Gra na demolkę" - jak określił to trener Jagiellonii Tomasz Hajto, to strzał w "dziesiątkę". Cracovii brakuje pomysłu na rozegranie piłki, a przede wszystkim nadających się do tego wykonawców. Boljević nie tylko Xavim, czy Iniestą, ale nawet Mateuszem Klichem nigdy nie będzie. Opcje zastąpienia sprzedanego do Wolfsburga Klicha - Tamirem Kahlonem, czy Rokiem Strausem zakończyły się fiaskiem totalnym. Na dodatek między zawodnikami "Pasów" chemii na boisku nie ma na pewno. Wtajemniczeni twierdzą, że ona jest za to między trenerem Dariuszem Pasieką a właścicielem klubu - Januszem Filipiakiem. Profesor ma już na koncie wizytę w przerwie meczu w szatni, a w piątek to na jego polecenie miał być zdjęty z boiska Saidi Ntibazonkiza. Saidi miał prawo być zmęczony, gdyż dopiero w czwartek wrócił z Burundii, ale chciał grać. To jedyny - obok Visniakovsa - piłkarz w "Pasach", który jest w stanie wygrać pojedynek z rywalem. Burundyjczyk chciał walczyć dalej, po zdjęciu z boiska był wściekły, trenera minął szerokim łukiem. Cracovia ma wiernych kibiców, którzy w sile ponad ośmiu tysięcy (to progresja w stosunku do koszmarnego w wykonaniu piłkarzy Pasieki występu z Jagiellonią), znakomicie i kulturalnie ją dopingowali. Do momentu, w którym nie stało się jasne, że "Pasy" przegrają mecz o kluczowym znaczeniu. Rok temu zespół Cracovii prowadzony przez Jurija Szatałowa wygrał strategiczny mecz w Bytomiu, z Polonią. Teraz taki mecz przegrywa, podając rękę drużynie, która zamiast niej się topiła w strefie spadkowej. - Niestety, przez tę porażkę jesteśmy gorsi od Zagłębia w dwumeczu, a ten bonus daje im dodatkową przewagę nad nami - rozkładał ręce trener Pasieka, który stracił pewność siebie i chyba wiarę w to, co robi. Na pytanie, w czym kibice mają szukać nadziei w perspektywie trzech wyjazdów z rzędu (ŁKS, Śląsk, Lech), skoro zespół nie potrafił punktować skutecznie u siebie, odpowiedział: - Na dzisiaj znajduję tylko jedną odpowiedź - nadzieja umiera ostatnia. Na trybunach po meczu zawrzało. "Jak nie chcecie grać, to sp....." - wołali kibice do dziękujących im za doping piłkarzy. Dostawało się trenerowi. Skandowanie: "Piłka nożna bez Pasieki!" musiało dotrzeć do jego uszu. - Kto nasprowadzał tylu słabych piłkarzy do Cracovii - dziwił się Węgrzyn. - Cracovia nie jest już biało-czerwona, ona staje się przeźroczysta. Jest jak organizm, który odrzuca wszelkie zdrowe przeszczepy, co musi doprowadzić go do śmierci, czyli degradacji - trafnie porównywał ekspert w dziedzinie "Pasów" z INTERIA.PL - Rafał Walerowski. Tymczasem prof. Filipiak zachowuje spokój, nie zamierza zwalniać trenera. Oby ten spokój, nie okazał się być spokojem grabarza. Na wyjście awaryjne Cracovia szykowała Michała Probierza, ale tego cenionego na nie tylko krajowym rynku fachowca zatrudniła Wisła. Jeśli już zastępować Kazimierza Moskala, to z pewnością Probierzem - co do tego nie ma wątpliwości, ale .... Zwolnienie Kazika Moskala nastąpiło za wcześnie. Wydawało się, że Wisła wreszcie daje mu poważną szansę. Określenie go trenerem na stałe, nazwanie "Pepem Guardiolą Wisły Kraków", a także apel do mediów, by do trenera nie zwracać się per "Kaziu" - wszystko to było zbyt słabe wsparcie dla stawiającego pierwsze kroki, a więc potrzebującego mocnego poparcia szkoleniowca. Moskal nie dostał jednego choćby transferu, by móc podnieść rywalizację o miejsce w składzie. - Nic nie działa tak mobilizująco na piłkarzy, jak właśnie zdrowa rywalizacja - powiedział trener Kazimierz podczas czatu w INTERIA.PL. Był grzeczny i lojalny, więc nie domagał się głośno: "Sprowadźcie wreszcie lewego obrońcę", ale teraz stał się ofiarą. Oszczędnej polityki transferowej klubu i lekceważenia swych obowiązków, jakie zaprezentowali piłkarze zwłaszcza w meczu z Koroną. Co o zwolnieniu Moskala sądzi Kazimierz Węgrzyn. - Ta drużyna nie grała źle przy Moskalu. O wiele lepiej niż za Maaskanta, którego Wisła trzymała tak długo. Najważniejsze, że piłkarze pod batutą Moskala przejawiali ochotę do gry. Gdyby Wiśle nie poszło w Gdańsku, to wtedy dopiero bym się zastanawiał nad zmianą trenera. Kazimierz Moskal zasługiwał na jeszcze jedną szansę - podkreślał Węgrzyn. Teraz już nastała era Probierza.