Zbigniew Czyż, Interia: Jak w dobie pandemii wygląda dzień zawodowego arbitra PKO BP Ekstraklasy? Tomasz Musiał: - Obecnie nie ma już problemu, kiedy mogę wyjść na zewnątrz, pobiegać, pospacerować z rodziną, czy pojeździć na rowerze. Wcześniej, gdy nie można było opuszczać domów, to było znacznie gorzej. Starałem się wykorzystać atrybuty, które mam w domu, biegałem po schodach na klatce lub w parkingu podziemnym. Potrzeba jest matką wynalazków, zamiast chodzić to biegałem do sklepu po zakupy, wracałem do domu z lekkim obciążeniem. Najważniejsze, że idzie już ku lepszemu i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Wcześniej mieliśmy rozpisane treningi, trenowałem tylko w domu, trzy razy w tygodniu łączyliśmy się z naszym trenerem, robiliśmy tylko zajęcia fitnesowe, takie jak na przykład zdrowe plecy, czy tabata. W dalszym ciągu takie treningi przeprowadzamy. Stęsknił się pan za ligowa piłką? - Jak najbardziej, nawet bardzo. Tęsknię za adrenaliną przedmeczową, sędziowanie to coś, co kocham robić, bardzo mi tego brakuje. Oglądanie tych starszych meczów powoli już się mi nudzi, chociaż lubię je sobie odświeżyć, wrócić do czasów, gdy oglądałem je w roli kibica. Rozgrywki w Ekstraklasie mają zostać wznowione 29 maja, jak podchodzi pan do kwestii ewentualnego noszenia podczas meczów maseczek i rękawiczek. - Myślę, że rękawiczek nie będziemy musieli nosić, natomiast maseczki mogą być problemem, chociaż ja akurat jestem doświadczony w ich używaniu. Zwłaszcza w zimie lub gdy jest duży smog w Krakowie zakładam specjalną maskę, kiedy chcę na przykład pobiegać. Niestety znacznie utrudniają bieganie, wydolność organizmu jest słabsza, gorzej się oddycha, w sytuacji, gdy podczas meczu musimy przebiec około jedenastu, dwunastu kilometrów byłoby to znacznie gorsze. Dodatkowo maska ogranicza też pole widzenia, spadała by nam także na nos. Myślę, że nam sędziom nie są potrzebne, zazwyczaj jesteśmy jakieś piętnaście metrów od akcji, musimy mieć bardzo dobry kąt widzenia, to zawodnicy bardziej są narażeni na bezpośredni kontakt. Być może gwizdek zostanie zastąpiony przez sygnał dźwiękowy, czy to może być duże utrudnienie i jak pan sobie wyobraża w ogóle pracę pod tym względem? - Ciężko jest mi powiedzieć, bo nigdy wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia. Myślę, że jest to też kwestia przyzwyczajenia, dużej liczby treningów i gdyby trzeba było, to uważam, że w tym aspekcie damy sobie z pewnością radę. W czwartek mamy spotkanie, telekonferencję z lekarzami, Ekstraklasą i będziemy dyskutowali co będzie dobre, a co złe. Największą zmianą może być brak systemu VAR, ze względów bezpieczeństwa na stadionach może nie być specjalnie przystosowanych do tego wozów, jeszcze kilka lat temu radziliście sobie bez VAR, a dziś mało kto już wyobraża sobie mecze bez wideo weryfikacji, to może być duży problem? - Na pewno byłoby to utrudnienie, bo VAR może pomagać, kiedy popełnimy jakiś poważny błąd, natomiast my zawsze kiedy wychodzimy na mecz sędziujemy tak, jak gdybyśmy nie mieli tego systemu, wszystkie decyzje podejmujemy na podstawie tego, co widzimy i jak jesteśmy ustawieni. Zobaczymy jak z tym będzie, gdyby nie było VAR-u, byłby to z pewnością krok w tył, na pewno dalibyśmy sobie jednak bez niego radę. Kolejna kwestia, to brak publiczności, przynajmniej w początkowym okresie po wznowieniu rozgrywek. O ile jesteście przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy w sparingach, to w meczach o stawkę podobne sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Dla sędziów to może być kolejne utrudnienie? - Na pewno kiedy na stadionie są kibice, atmosfera jest zupełnie inna, nakręca to zawodników, nam także łatwiej się pracuje, natomiast no trudno, mamy taką rzeczywistość jaką mamy. Problemem może być, to że w Polsce mamy duże stadiony i teraz wszystko może być słychać, to co mówią zawodnicy i sędziowie. Echo będzie się odbijać od pustych trybun, zawodnicy będą musieli się mieć bardziej na baczności. Podczas meczów zawodnicy raczej nie będą mogli się zbyt euforycznie cieszyć po zdobyciu bramki, ma nie być uścisków dłoni, pocałunków, chłopców do podawania piłek, jest jeszcze coś, o czym nie wiemy, a co może zostać wprowadzone przed wznowieniem sezonu? - W czwartek mamy wspomniane już spotkanie i po nim będziemy jeszcze bardziej mądrzejsi. Myślę, że to o czym mówiliśmy wcześniej, to chyba wszystko. Kilkanaście dni temu Polski Związek Piłki Nożnej poinformował, że sędziowie zawodowi także ponieśli stratę z powodu pandemii, ponoć otrzymujecie teraz zarobki mniejsze o tysiąc złotych, ale chyba te negocjacje nie były trudne i szybko doszliście do porozumienia? - Tak to prawda, co prawda nikt nie lubi, kiedy traci pieniądze, natomiast uważam, że wszystko odbyło się tak jak należy, tak jak sobie to wyobrażałem. Na początku były rozmowy, później decyzja, cały czas byliśmy informowani na bieżąco, wszystko odbyło się tak jak bym sobie tego życzył.