Dzień meczowy to jeden z kluczowych terminów, sporządzanego od kilku lat przez firmę doradczą Deloitte, raportu "Piłkarska liga finansowa". Autorzy precyzują, co oznacza. Są to wpływy ze: sprzedanych biletów, karnetów, cateringu na stadionie. W dobie pandemii koronawirusa wpływy z tego źródła spadły do zera. Z tytułu transmisji telewizyjnych czy komercyjnych nawet teraz kluby mogą liczyć na przychód. Meczów jednak nie ma. Pieniędzy z tego tytułu - brak. - To w tej chwili najpoważniejsza strata w budżecie klubów - przyznaje współautor raportu Przemysław Zawadzki. - Trzeba byłoby jednak przeanalizować, jakich sponsorów mają kluby. Jeżeli jest to spółka państwowa jak KGHM, to obawy o wstrzymanie finansowania są mniejsze, ale firmy bukmacherskie też przeżywają kłopoty - dodaje. Brak dnia meczowego oznacza, że najbardziej tracą kluby najbardziej popularne, z wysoką frekwencją. Innymi słowy najzdrowsze pod względem struktury przychodów, bo jedno z najbardziej istotnych źródeł finansowania niekoniecznie pochodzi z dotacji samorządowych czy państwowych, ale od kibiców. W raporcie za 2018 rok największy przychód z dnia meczowego miała Legia Warszawa - 28 mln zł (28 proc. całości przychodu), Lech Poznań - 13,2 mln zł (23 proc.), Wisła Kraków - 7,4 mln zł (28 proc.), Jagiellonia Białystok - 6,5 mln zł (18 proc.), Górnik Zabrze - 5,9 mln zł (19 proc.). Na drugim biegunie były: Wisła Płock - 0,5 mln zł (3 proc.), Zagłębie Sosnowiec - 0,8 mln zł (8 proc.), ubiegłoroczny mistrz Polski Piast Gliwice - 1 mln zł (4 proc.), Zagłębie Lubin - 1,1 mln zł (3 proc.). Dysproporcje są ogromne. A to oznacza, że dotychczasowe straty klubów z powodu nierozgrywania meczów są również zróżnicowane. Nie da się obiektywnie zbilansować tej wyrwy, bo stawka meczów i zainteresowanie jest różne (Lech Poznań na hicie z Legią, który miał się odbyć na samym początku pandemii stracił 2 miliony złotych), ale opierając się na ubiegłorocznych danych i przekładając je na liczbę meczów, które zostały do zakończenia sezonu, najbardziej poszkodowana zostałaby Legia - ok. 9 mln zł straty. A dalej: Lech Poznań - 4,5 mln zł, Wisła Kraków - 2,5 mln zł., Jagiellonia Białystok i Górnik Zabrze - po 2 mln zł. Nie wiadomo, czy i jak dograny zostanie sezon 2019/2020. Według najnowszych informacji Ekstraklasa miałaby ruszyć pod koniec maja, ale bez kibiców. Nie ma innej możliwości. W większości mocnych lig zagranicznych - ze względów bezpieczeństwa sanitarnego - rozważany jest scenariusz meczów bez kibiców. Naukowcy ze świata przestrzegają przed organizowaniem imprez masowych, zabraniają ich rządy większości krajów. Niemiecki profesor Gerald Haug z Akademii Nauk Leopoldina oświadczył, że stadiony piłkarskie mogą być zamknięte dla publiczności co najmniej przez rok, dopóki nie zostanie wynaleziona szczepionka na COVID-19. Kluby, szczególnie te największe, tracą ważne źródło przychodów. Łącznie z powodu braku dnia meczowego wszystkie kluby PKO BP Ekstraklasy będą biedniejsze o 30 mln zł! I to nie koniec, może to wywołać uszczerbek w innych segmentach. Nie wiadomo na przykład, jak tę stratę potraktują sponsorzy, którzy reklamują się po to, żeby nazwę ich firmy oglądali kibice na stadionach? Może się okazać, że mimo tego łączne przychody klubów w tym sezonie będą rekordowe. Dotychczasowy najlepszy wynik to 578,9 mln zł z 2016 roku. W 2017 roku było 550,4 mln zł, a w 2018 - 528 mln zł. Straty mogą zrekompensować bowiem wyższe wpływy ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych. Na podstawie nowej umowy telewizyjnej kluby miały dostać w tym sezonie co najmniej 225 mln zł zamiast 155 mln zł. Przymusowa przerwa w rozgrywkach i brak transmisji oraz obawy o kondycję finansową własnych firm może zmusić nadawców telewizyjnych do renegocjacji umowy i wypłaty ostatniej transzy niższej niż zakładano. - Nie wiemy, jak to się odbije na łącznych przychodach. Nasz raport przygotujemy w tym roku później. Chcielibyśmy w nim uwzględnić finansowy efekt pandemii - zapowiada Przemysław Zawadzki z Deloitte. Olgierd Kwiatkowski