Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Szombierki sezon 1979/80 zaczęły fatalnie, bo od porażki w wyjazdowym spotkaniu z Wisłą Kraków 0-4. Potem jednak było już tylko lepiej. Wygrane derby z Górnikiem Zabrze w drugiej, czy z Ruchem Chorzów w trzeciej kolejce sprawiły, że zespół szybko objął prowadzenie w tabeli. - Nie ukrywaliśmy wtedy, że chcemy powalczyć o czołowe miejsce, tym bardziej, że w sezonie poprzedzającym nasze mistrzostwo niewiele brakowało nam do najlepszych, a ostatecznie skończyliśmy na 4. miejscu. Pierwszy mecz w lidze z Wisłą przegraliśmy jednak wysoko i "znawcy" od razu zaczęli się z nas naśmiewać. Potem, po dwóch, czy trzech kolejkach objęliśmy jednak prowadzenie w tabeli - opowiada Interii Hubert Kostka. Do klubu z Bytomia trafił zimą 1978 roku, po tym, jak przestał pracować w "swoim" Górniku Zabrze, gdzie przez lata był świetnym bramkarzem, a potem, jak się okazało, równie wybitnym trenerem. O metodach treningowych Kostki do dziś krążą legendy. Pytam, czy to prawda, że, jak miał wspominać w jednym z wywiadów, nigdy później nie gonił już tak do pracy piłkarzy... - To nie dotyczyło tego mistrzowskiego sezonu. Kiedy trafiłem do Szombierek zimą 1978, to po pierwszej rundzie zespół zamykał tabelę. Zdawałem sobie sprawę, że albo przygotuję tą drużynę, albo będą problemy. Techniki i taktyki nie poprawi się przecież po trzech treningach. Takie opowieści można włożyć między bajki. W okresie przygotowawczym trenowaliśmy strasznie, ale nie tak, żeby zajechać piłkarzy. Inni na zimowych marszobiegach robili po 30 czy 50 kilometrów. My nie biegaliśmy więcej niż 12 czy 13 kilometrów. Wtedy jeszcze nie było badań i danych, ile piłkarze przebiegają podczas spotkań, a to właśnie taki wynik. Potem w kolejnym sezonie nie ćwiczyliśmy już z taką intensywnością, ale zawsze fizycznie byliśmy dobrze przygotowani - wspomina Kostka. O drużynie Szombierek mówiło się i pisało, że był to zespół bez wielkich gwiazd. - To nie jest tak, że w Szombierkach w tamtych czasie nie było dobrych zawodników. W bramce Surlit, moim zdaniem jeden z bardziej niedocenionych wtedy zawodników w lidze, a w polu wielu dobrych piłkarzy, jak Nagiel, Janik, Wojtowicz, Mierzwiak, Janik, Sroka i Ogaza, który doszedł do nas później po spadku z Ekstraklasy GKS Tychy - wylicza Hubert Kostka. Po 9 kolejkach ekstraklasy Szombierki miały na swoim koncie 7 zwycięstw, 1 remis i 1 porażkę z Wisłą. Piast teraz ma z kolei siedem wygranych i dwie porażki. Czy drużyna z Gliwic, która przecież nawet na Górnym Śląsku nigdy nie należała do potentatów, może teraz powtórzyć wynik górniczej jedenastki z Bytomia z sezonu 1979/80? - Ja bym tego tak nie porównywał. Kiedy przychodziłem do Szombierek, to wzmocniłem się dwoma trzecioligowymi zawodnikami. Natomiast przed tegorocznym sezonem do Piasta trafili trzej piłkarze z Czech i Słowacji, a niedawno trenerem został Radoslav Latal, który był przecież wybitnym piłkarzem. W tamtych czasach było kilka zespołów, jak Widzew czy Legia, które znacznie wyrastały ponad przeciętność. Teraz liga jest niesamowicie wyrównana, a mistrz Polski jest na ostatnim miejscu - podkreśla Hubert Kostka. Złoty medalista olimpijski z Monachium, 8-krotny mistrz Polski w barwach Górnika, a potem szkoleniowiec, który mistrzowskie laury zdobywał i z Szombierkami i z zabrzanami w latach 80., dodaje: - Jak widać, w tej lidze wszystko może się zdarzyć. Tyle tylko, że do końca rozgrywek jeszcze bardzo daleko. Piast na pewno wypracował już sobie solidną przewagę, ale przy trzech punktach za zwycięstwo takie straty rywale szybko mogą odrobić. Dodatkowo po rundzie zasadniczej punkty są dzielone. Nic więc jeszcze nie można przesądzać - podkreśla 75-letni dziś Kostka. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Michał Zichlarz, Katowice