- Przy pierwszym golu pomogło mi szczęście. To była piłka sytuacyjna, taki lekki bilard - opowiadał portalowi INTERIA.PL Paweł Brożek. - Fajnie to wyszło, bo dwóch gości z obrony po drodze piłki dotknęło, a i tak jej nie wybili. Zatem strzeliłem gola trochę podobnego do tego w Lubinie. Na nasze pytanie, czy nie kusiło go zdobycie hat-tricka, a mógł przecież podejść do rzutu karnego. - Nie, nie. O karnym nie myślałem. Do tego Cleber jest zawsze oddelegowany i tak jest lepiej dla drużyny. Na hat-trickach mi nie zależy - odparł. W porównaniu do wygranej w Lubinie w opinii Brożka wiślacy zrobili postęp w grze. - W Lubinie też stwarzaliśmy sytuacje, ale nie mieliśmy skuteczności - zaznaczył. - Korona dzisiaj też swoje sytuacje miała, ale ich nie wykorzystała. - Przy golu na 4:0 wyczułem, gdzie piłkę poda Darek Dudka - dzieli się wrażeniami z INTERIA.PL "Brozio". - Zresztą podobną piłkę "Dudi" rzucił w Lubinie. Tyle, że tam nie miał jej kto przeciąć. Udało mi się. Instynkt. Rozmawiał: Michał Białoński