Z nieukrywanym niepokojem przyjęliśmy czwartkowa decyzje Wydziału Dyscypliny PZPN o karach nałożonych na klub Legia Warszawa. W przeszłości wielokrotnie odnosiliśmy wrażenie, że kary nakładane przez związek bywają nietrafione i przede wszystkim nie maja charakteru wychowawczego. Niestety najprawdopodobniej komisja dyscyplinarna i tym razem niezbyt dokładnie została poinformowana o przedmiocie sprawy lub zbyt szablonowo ją rozpatrzyła, ponieważ nałożone przez nią kary wyjątkowo trudno przyjąć nam jako słuszne i sprawiedliwe. PZPN zamknął nasz stadion. Zamknął tym samym drogę do niego kilkunastu tysiącom spokojnych ludzi, których udział w incydencie ograniczył się do pozostania na trybunach i skandowania "Wracajcie!" w kierunku niewielkiej grupki kibiców Legii znajdującej się na murawie. To właśnie w nich bije ten zakaz! Czy nie jest to miara bezsensu tego rodzaju kar? Bezsensu potwierdzonego wielokrotnie przez historię, podkreślanego nie tylko przez kibiców i działaczy, dziennikarzy, ale i samych działaczy związku. Jedna z gazet napisała, że nie jest ważne kto zaczął tą awanturę. Nam się wydaje, że jest to kluczowe dla obiektywnej oceny tego zdarzenia, ponieważ może się wkrótce okazać, że kilkudziesięciu awanturników podróżujących po kraju za swoją drużyną jest w stanie zamknąć wszystkie stadiony w Polsce. I to niezależnie od tego czy ich gospodarze dadzą się sprowokować czy też będą spokojnie patrzeć i krzyczeć "wracajcie", pozwalając się okraść, podczas gdy mająca pilnować porządku policja zablokowała się w tunelu. Podobna awantura w wykonaniu kibiców Widzewa miała miejsce w tej rundzie w Płocku, w Łodzi przed meczem z Odrą Wodzisław a w sierpniu, br., spowodowała zamknięcie stadionu w Katowicach. Przypominamy tylko, że Najwyższa Komisja Odwoławcza uchyliła wówczas orzeczenie Wydziału Dyscypliny w części dotyczącej ograniczenia widowni argumentując, że nie można karać dwukrotnie za to samo przewinienie. Szkoda, ze nie miało to wpływu na treść orzeczenia w naszej sprawie, przez co runda jesienna dla wielu z nas już się zakończyła. Z ogromnym zdziwieniem przyjmujemy również zakaz udziału zorganizowanych grup kibiców w wyjazdowych meczach Legii. Jest to kara tym dotkliwsza, że jesteśmy najliczniej jeżdżącą grupą w Polsce. Decyzja ta może okazać się brzemienna groźna, ponieważ pozbawia kogokolwiek kontroli nad kibicami, i za razem nieracjonalna, ponieważ z wieloletniego doświadczenia wiemy, ze kibice i tak dołożą oni wszelkich starań by na własną rękę dotrzeć na mecz swojej drużyny. Brak osobnego sektora, ochrony może w tym wypadku doprowadzić do kolejnych awantur, których genezą ma szansę stać się niefortunna kara. A już sam sposób uzasadnienia zakazu wyjazdów jest dla nas szczególnie wątpliwy. Wywołuje jednoznaczne skojarzenie, że najpierw wymyślono karę, a następnie dopasowano do niej jakiś incydent z przeszłości. W tym przypadku za pretekst posłużyło rzekomo naganne zachowanie kibiców Legii na meczu w Płocku. Oświadczamy, że wyjazd kibiców Legii do Płocka należał do jednych z najspokojniejszych, a analizując reakcję związku nie możemy przy tym oprzeć się wrażeniu, że istotny wpływ na decyzję WD PZPN miała chęć zablokowania naszego wyjazdu na mecz Lech - Legia. Nie wnikając, z czyjej inicjatywy to nastąpiło, jest to wątpliwy sposób rozwiązywania problemów polskiej piłki. W przypadku nałożonej na klub kary pieniężnej zdajemy sobie sprawę z bólu i przykrości, jaką mógł sprawić transparent o przesłaniu rasistowskim, który pojawił się podczas meczu. Rozumiemy i współczujemy wszystkim, którzy musieli go oglądać. Z naszych ustaleń wynika, że transparent był najprawdopodobniej dziełem jakiejś bardzo wąskiej grupy kibiców, lub że jest to wręcz inicjatywa jednostkowa. Ponad to samo wywieszenie transparentu było najprawdopodobniej przez autorów postrzegane jako żart. Mieliśmy więc do czynienia z tragicznym, głupim, nieprzemyślanym, ale jednak żartem, a nie zaplanowaną akcją o podłożu rasistowskim. Pragniemy jednocześnie poinformować, że sprawa transparentu w środowisku kibiców nie została pozostawiona samej sobie. Już w poniedziałek po meczu klub wraz z kibicami wydał wspólne oświadczenie, w którym definitywnie obie strony odcięły się od transparentu. Przeprowadziliśmy ponad to szereg rozmów ze wszystkimi grupami kibiców na Legii i wszystkie jednoznacznie potępiły transparent. Do siedziby Stowarzyszenia przyszły dziesiątki listów i telefonów od kibiców oburzonych incydentem. Mając na względzie powyższe ustalenia, nałożona przez związek kara 50.000 zł wprawiła nas w osłupienie. Nasze zdziwienie jest tym większe, że zarówno działacze, jak i sami kibice zareagowali na incydent maksymalnie szybko i prawidłowo. Transparent wisiał tylko krótki czas w drugiej połowie meczu i najszybciej jak to było możliwe został zerwany przez samych kibiców. Kara jest dla nas tym bardziej bolesna, bo mamy odczucie braku jednakowego, równego traktowania wszystkich klubów przez PZPN oraz braku konsekwencji w karaniu w innych podobnych przypadkach. Znane są powszechnie fakty niejednokrotnego wywieszania na rożnych stadionach w Polsce haseł chwalących np. terrorystę Ben Ladena czy profanowania minuty ciszy. Również podczas rozpatrywanej przez PZPN 11. kolejki - do której odnosi się kara dla Legii - pojawiły się na różnych płotach stadionowych w kraju hasła nawiązujące treścią do islamskiej terrorystycznej Al-Kaidy. Nie zauważyliśmy, żeby PZPN z tego powodu stosował wobec innych klubów chociażby upomnienia. Tym bardziej nie rozumiemy, dlaczego kara w przypadku Legii jest tak niewyobrażalnie wysoka. Spore zdziwienie wywołała wśród kibiców interpretacja przez media choreografii kartonowej wykonanej na początku meczu z Widzewem. Napis "Witamy w piekle" został uznany przez wielu dziennikarzy jako zapowiedź przyszłych awantur. Zapewniamy, że napis ten miał jedynie zachęcić publiczność do głośnego dopingu w ważnym meczu Legii. Miał podkreślać niepowtarzalnie głośną atmosferę tego stadionu i nic ponad to! Wydawało się nam, że kto, jak kto ale dziennikarze, operujący na co dzień przenośniami typu: "piekielna atmosfera", "kibice zgotowali piekło", poradzą sobie z bądź, co bądź tą prosta metaforą. O stadionie Śląskim jakiś czas temu też powszechnie się pisało, ze to "kocioł czarownic" i jakoś nikt go z Łysą Górą nie mylił. Chcieliśmy zatem w tym miejscu pogratulować tym, którzy trafnie odgadli przesłanie jak również szczerze współczujemy wszystkim tym, którzy trywialnie prosto odebrali przekaz. Piłka nożna jest sportem, w którym, oprócz 22 zawodników i 3 sędziów uczestniczą często wielotysięczne tłumy na trybunach. Tych elementów nie da się od siebie rozdzielić, bo sport bez kibiców nie ma sensu. Tymczasem związek przypomina sobie o kibicach wyłącznie wtedy, kiedy ma okazje nałożyć na nich kary. Przez długie lata PZPN nie kreował żadnego modelu kibicowania, nie wspierał chociażby duchowo klubów kibica, nie przyjął żadnych istotnych wytycznych kształtujących ruch kibicowski w Polsce. Trudno się dziwić, że na szeregu polskich stadionów zwyciężył model awanturniczy. Po wydarzeniach w trakcie meczu Legii z Wisłą, w czerwcu 2001 r., wspólnym celem najważniejszych grup kibicowskich na Legii stało się zapobieżenie awanturom. Wspólnie z innymi kibicami włożyliśmy gigantyczna prace w pobudzenie świadomości kibiców na naszym stadionie, miedzy innymi powstało nasze Stowarzyszenie kibiców mające na celu właściwe kierunkowanie ruchu kibicowskiego Legii. Trudno w tym kontekście nie zauważyć spokojnego przebiegu sezonu 2001/2002, w którym Legia zdobyła tytuł Mistrza Polski, rozgrywając po drodze szereg spotkań tzw. podwyższonego ryzyka. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze zostało wiele pracy, ale niezależnie od ostatnich wydarzeń widzimy sens trudu wkładanego w kształtowanie świadomości kibiców na stadionie Legii. Zrobimy wszystko, żeby w dalszym ciągu piłkarze i trenerzy również ci z zespołów rywalizujących z Legią z aprobatą wypowiadali się o atmosferze panującej na naszym stadionie. Stowarzyszenie kibiców "Sekcja Sympatyków"