Futbol bywa okrutny. Po dobrym występie Wisła przegrała ze Śląskiem 0-2. Orest Lenczyk znów ją przechytrzył. Gdy Maciej Skorża będąc trenerem Wisły przegrywał takie mecze (z rywalami niżej notowanymi), mawiał: "Przynajmniej liga będzie ciekawsza" albo: "Wypada tylko przeprosić kibiców". Robert Maaskant z kolei podkreśla: - Ta porażka, to dowód na to, że w futbolu nie zawsze lepszy wygrywa. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji, w czwartek we Wrocławiu mieliśmy kalkę z Gran Derbi z finału Copa del Rey. Orest Lenczyk był sprytny, jak wówczas Jose Mourinho, a Śląsk grał mądrze, jak Real, podczas gdy Robert Maaskant pełnił rolę Pepa Guardioli, a Wisła - Barcelony. - Skoro Mourinho mógł zaparkować we własnym polu karnym autobus, to ja pomyślałem, że my wstawimy tam przegubowiec - imponował błyskotliwością Orest Wielki, który mimo sędziwego wieku dowiódł sprawności fizycznej robiąc efektownego fikołka. Podanie Antoniego Łukasiewicza do Przemysława Kaźmierczaka próbujący ratować wślizgiem sytuację Radosław Sobolewski zamienił na bramkę. Wisła w drodze po 13 mistrzostwo Polski ma pecha. Już drugi w krótkim czasie gol samobójczy odbiera jej punkty (przed swojakiem "Sobola" była pamiętna główka Cezarego Wilka w meczu z Koroną). Wydawało się, że akcja duetu Łukasiewicz - Kaźmierczak zakończyła wszystko, co dobre w grze Śląska (już w 3. min). Wisła narzuciła swoje rządy. Zamykała gospodarzy na ich połowie, miała miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki i podchodziła coraz bliżej bramki. Akcje złożone z 16 podań w wykonaniu "Białej Gwiazdy" są już codziennością - tylko w pierwszych 30 minutach krakowianie przeprowadzili trzy takie. Śląsk był jednak niesamowicie zdyscyplinowany i cierpliwy. Przy stanie 1-0 wyczekiwał głęboko schowany na własnej połowie, bywało, że we własnym polu karnym. Widział, że z czasem podrażniony wynikiem 1-0 rywal będzie coraz łatwiejszy do skontrowania. Wystarczyło tylko dobrze przeprowadzić tę jedną akcję, która dobije rywala. Właśnie tak, jak zrobili to Sebastian Mila z Markiem Gancarczykiem, a pieczęć strzałem do pustej bramki postawił Łukasz Gikiewicz. Na tę jedną porażkę "Biała Gwiazda" mogła sobie bezkarnie pozwolić. Teraz musi być czujna. Ewentualna następna wpadka może oznaczać nóż na gardle, z którym gra się ciężko. A Jagiellonia zaczęła kompletować punkty. Zapewne nie wygra wszystkich pozostałych siedmiu spotkań, ale wiślacy nie mogą liczyć na potknięcie rywala. Muszą liczyć tylko na siebie. Trener Śląska pokazał klasę nie tylko w taktycznym ustawieniu Śląska na Wisłę, ale też w wypowiedzianych po meczu słowach: - Chciałbym, aby te trzy punkty, które w tym meczu wywalczyliśmy nie odebrały Wiśle mistrzostwa - powiedział Orest Lenczyk. Rok temu, przed Wielkimi Derbami Krakowa, Lenczyk - jako trener Cracovii życzył sobie, by wilk był syty (czytaj: Wisła sięgnęła po mistrzostwo Polski) i owca cała (czytaj: Cracovia obroniła się przed spadkiem), tymczasem w cudownych okolicznościach ocalała tylko ta druga. Wydaje się, że tym razem życzenie pana Oresta powinno się spełnić. <a href="http://michalbialonski.blog.interia.pl/?id=2069204">Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a>