Różnica jaka dzieli w tabeli oba zespoły była widoczna na boisku. Gospodarze grali spokojnie, pewni swoich umiejętności. Nawet gdy na tablicy wyników był remis 1:1, nie było widać w ich poczynaniach nerwowości. Łukasz Garguła i spółka sprawiali wrażenie, że ich wygrana jest przesądzona, a gole są tylko kwestią czasu. Goście nie byli w stanie przeciwstawić się rywalowi. Zawodnicy prowadzeni przez Marka Motykę rzadko gościli pod bramką Piotra Lecha. Nawet sytuacja po której zdobyli gola była bardziej wynikiem nieuwagi gospodarzy, a nie zasługą "górników". Kibice zgromadzeni na stadionie w Bełchatowie na pierwszego gola w tym spotkaniu czekali do 28. minuty. Jacek Popek wykorzystał zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Garguły i strzałem z kilku metrów umieścił piłkę w siatce. Bełchatowianie zbyt długo cieszyli się z prowadzenia. Chwila dekoncentracji sprawiła, że niespełna dwie minuty później był remis. Dawid Jarka wykorzystał błąd Popka. Napastnik Górnika będąc sam na sam z Lechem trafił w bramkarza BOT GKS, ale dobitka była już precyzyjna. Na przerwę BOT GKS schodził jednak z jednobramkowym prowadzeniem. Stało się tak za sprawą Carlosa Costly'ego, który wykorzystał dokładne zagranie Barłomieja Chwalibogowskiego i strzałem głową z 6 metrów nie dał szans Mateuszowi Sławikowi. Napastnik z Hondurasu udokumentował bardzo dobrą dyspozycję w tym spotkaniu w drugiej połowie. Costly tym razem wykorzystał podanie Popka i strzałem z woleja zmusił Sławika do kapitulacji. Costly mógł po raz trzeci wpisać się na listę strzelców w ostatnich minutach spotkania. Jednak Sławik, najlepszy piłkarz Górnika w tym meczu, uchronił swój zespół od wyższej porażki.