Legia grała tak, jak drużyna będąca na dwumiesięcznym wypowiedzeniu. I wcale nie tłumaczy jej to, że kibice nie pomagali, tylko momentami szydzili. Aktor wychodzący na scenę musi się liczyć z tym, że czasem jego gra może być skwitowana gwizdami, czy szyderczymi okrzykami. Swoją drogą zarząd Legii też postępuje z gracją słonia w składzie porcelany. Kadrowo jest dużo silniejszy niż zarząd Wisły, ale jego działania są mniej - nazwijmy to, polityczne. Kto widział ogłaszać publicznie przed końcem sezonu, że aż dziewięciu zawodników odejdzie, w tym napastnicy Bartłomiej Grzelak i Marcin Mięciel? Czemu takie ogłoszenie miało służyć? Na pewno nie dobremu umotywowaniu zespołu. Niemal w tym samym momencie, co Wisła Henryka Kasperczaka - Legia zatrudniła Stefana Białasa. Różnica jest taka, że w Krakowie Kasperczakowi nikt nie przykleił łatki "tymczasowego", a właśnie taką od klubu dostał Białas, o którym powiedziano i napisano, że pracuje tylko do końca czerwca. Tymczasowy trener nie miał i nie ma żadnego bata na piłkarzy. Na pewno Legię lepiej by dyscyplinował Jan Urban, którego spokojnie można było rozliczać po 15 maja, czyli po ostatnim meczu. Jak widać z tych przykładów, klubem piłkarskim nie jest tak łatwo zarządzać, jak koncernem medialnym. Wróćmy jednak do naszych Asów i Cieniasów. Na miano Asa ponownie zasłużył Ilijan Micanski. Napastnik Zagłębia Lubin nie dość, że strzelił jednego z najszybszych goli w historii Ekstraklasy (już w 40. sekundzie), to był jeszcze najlepszym piłkarzem w meczu Zagłębie - Odra Wodzisław. Nie możemy pominąć przy rozdawaniu Asów Sebastiana Mili. Rutyniarz ze Śląska dał się we znaki Piastowi Gliwice, wypracowując obie bramki dla wrocławian. Piast broni się przed degradacją, a dzielnie wspomagał go tym razem Sebastian Olszar, którego dwie bramki dały "Piastunkom" punkt. Rzecz jasna, okazały As trafia w ręce kolejnego już Sebastiana. W gronie Asów z radością witamy polonistę z Warszawy - Tomasza Brzyskiego, którego piękny gol z wolnego dał tak potrzebne zwycięstwo "Czarnym Koszulom". Dzięki tej bramce Polonia właściwie utrzymała się w Ekstraklasie. Trudno nie zauważyć wśród Asów Patryka Małeckiego, który był motorem napędowym większości akcji wiślaków na stadionie Legii. "Mały" asystował też przy dwóch pierwszych golach dla "Białej Gwiazdy". Maciej Szmatiuk z Arki zapracował na Asa strzelając zwycięskiego gola, który pozostawia gdynianom cień szans na utrzymanie się w Ekstraklasie. Późno, bo późno, ale jednak - zauważyliśmy też Manuela Arboledę. Będziemy się upierać, że stoper Lecha Poznań strzelił dwa gole Polonii Bytom, bo nie widzimy sensu obwiniania za pierwszą Wojciecha Skaby tylko dlatego, że otarła się od niego lecąca do siatki piłka. I to już powód do nazywania tego gola "samobójem"? A do "Manego" mamy jedno przesłanie: "Tak trzymać!" Asa drużynowego wręczamy też Zagłębiu Lubin, które w końcówce ligi wlało w nasze serca nadzieje, że może być uczciwie i normalnie, że faworyt zgodnie z oczekiwaniami może wygrać i nie podłożyć się niżej notowanej drużynie, choć ta rozpaczliwie broni się przed spadkiem. Niestety, nie o wszystkich drużynach możemy to powiedzieć. Na drugim biegunie jest PGE/GKS Bełchatów, który w cudownych okolicznościach przegrał w Gdyni z Arką. Cienias bełchatowianom należy się jak psu buda. Cienias drużynowy trafia też w ręce całej Legii za wyjątkiem Jana Muchy i młodego Jakuba Koseckiego - za festiwal boiskowego lenistwa i lekceważenia obowiązków wynikających z podpisania zawodowego kontraktu. Wśród Cieniasów widzimy też Marka Wasiluka, który nie dość, że nie błyszczał w obronie, to jeszcze zmarnował stuprocentową sytuację i nawet się tym nie przejął, a przecież "Pasom" zagląda w oczy widmo degradacji! Inny "pasiak" - Mariusz Sacha zapracował na Cieniasa przerywając akcję kolegi - Mateusza Klicha i tak zapoczątkował kontrę, która dała Polonii pierwszego gola. Cieniasem był też obrońca Jagiellonii - Thiago Cionek, który Andrzeja Niedzielana jakoś dziwnie trafił akurat z łokcia w kontuzjowaną niedawno kość jarzmową, powodując odnowienie się urazu. Chamstwu boiskowemu będziemy zawsze mówić "stop"! Cieniasem był też sędzia Piotr Siedlecki i jego liniowi. Sfaulowany Niedzielan dostał kartkę (za protesty), choć powinien ukarać w ten sposób Cionka. Z kolei liniowi ulegali trenerowi "Jagi" Michał Probierzowi, który wymuszał podniesienie chorągiewki, choć spalonego nie było. Liniowi zachowywali się niczym karni piłkarze Jagiellonii, którzy przecież muszą słuchać charyzmatycznego szkoleniowca. "Stwierdzę wręcz, że Piotr Siedlecki bał się wręcz Michała Probierza" - nie bez racji mówił trener "Niebieskich" Waldemar Fornalik. Czytaj też: Legia Warszawa - Wisła Kraków 0-3 Lech Poznań - Polonia Bytom 3-0 Arka Gdynia - PGE GKS Bełchatów 2-1 Cracovia - Polonia Warszawa 1-2 Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów 1-0 Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 2-2 KGHM Zagłębie Lubin - Odra Wodzisław Śląski 2-1 Korona Kielce - Lechia Gdańsk 1-0