INTERIA.PL: Czy po przygodzie z NEC Nijemgen wyznaje pan zasadę, że wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu? Andrzej Niedzielan: - Jest takie sympatyczne powiedzenie, ale nie wiem czy jest ono trafne w moim wypadku. W Holandii zaaklimatyzowałem się przez te trzy i pół roku. Przyzwyczaiłem się do kultury, nauczyłem języka. Dlatego nie było mi tam źle, ale wracam. Mam nowe miejsce - Kraków. Bardzo ważne, że będę grał w Polsce. W szatni będę mógł się porozumieć w swoim języku, a to zawsze pomaga. Obcokrajowcy zawsze mają dwa razy trudniej przez barierę językową. A'propos języków, to uchodzi pan za poliglotę. Zna holenderski, niemiecki angielski. Wśród polskich piłkarzy to rzadkość. - Znam też czwarty - polski (śmiech). W moim przypadku bierze się to z tego, że lubię się komunikować z ludźmi. A w jakim języku to robię, to już drugorzędna sprawa. Co zaważyło, że akurat Wisła? - Trener Skorża powiedział, że mnie chce tutaj. To jest ważna sprawa, że trener cię chcę, stawia na ciebie. Negocjował pan z wiślakami tak długo, że stracił ważny obóz przygotowawczy. - Jestem doświadczonym zawodnikiem. To nie jest tak, że w cztery - pięć tygodni stracę wszystkie swoje atuty i cała moja kondycja pójdzie w las. Przecież przez ten czas nie leżałem do góry brzuchem. Cały czas coś robiłem, ruszałem się. Gdzie? Jestem mobilny poruszałem się z rodziną po wielu miejscach. Do Wisły przyszedł pan jako wolny zawodnik. Jak się panu udało nakłonić Nijmegen do rozwiązania rocznego kontraktu? - Mam dar przekonywania. Musiał pan zrezygnować z jakichś zaległości finansowych? - Odpada - na zachodzie nie ma zaległości (śmiech). Nie chcę wracać do Nijmegen. To dla mnie zamknięty rozdział. Zaczynam nowy etap w życiu. Czy po nieudanym ostatnim sezonie ma pan jeszcze nadzieje na powrót do reprezentacji Polski w przeddzień bardzo ważnych meczów w ramach eliminacji do Euro 2008? - Fajnie by było, gdyby mi się udało powrócić do kadry. To na pewno mój mały cel. Ja się mogę wymądrzać, ale zawsze to boisko weryfikuje słowa zawodników. Postaram się poprzez dobrą grę w klubie zwrócić uwagę selekcjonera.