- Kiedyś były wspólne spotkania naszej grupy. Razem z żonami, narzeczonymi czy dziewczynami chodziliśmy na kolacje z browarkiem albo zakrapiane mocniejszym trunkiem. Pogadaliśmy o pierdołach, powygłupialiśmy się i emocje schodziły, napięcie ustępowało - wspominał Włodarczyk. - Teraz wszystkiego się boimy. Dziennikarze na mieście szaleją, trener w klubie stosuje zakazy. Od czasu, gdy szkoleniowcem został Jacek Zieliński, a później Dariusz Wdowczyk, bankiety powoli umierają. Trzeba je ożywić - stwierdził napastnik. Przerwę w rozgrywkach ligowych legioniści wykorzystują, żeby "podładować akumulatory". Czynią to za zgrupowaniu w Olecku i jak podkreśla Włodarczyk, trener Dariusz Wdowczyk daje zawodnikom mocno w kość. - Wstaję o godz. 7.45, bo o ósmej jest trening. Zajęcia pod okiem trenera Wdowczyka są bardzo wyczerpujące. Po kąpieli szybko jem obiad i kładę się spać. Na drugi trening często idę na śpiocha. Po nim kąpiel, kolacja i oglądanie telewizji. O godz. 23 zamykam oczy. Nie mamy siły na spacery, balety czy panienki. Nie gramy już w karty, bo nie ma odpowiedniego składu. "Sagan" i "Borul" wyjechali. A młodzi się nie garną. Wolą katować PlayStation. Starych to nie kręci - podkreślił Włodarczyk. - Trener Wdowczyk ma autorytet, szacunek. Jest konsekwentny. Sporo żartujemy, więc atmosfera w zespole jest dobra. Wdowczyk jest naszym trenerem ledwie parę tygodni. Wymyślił zgrupowanie, żebyśmy się zintegrowali. Chce zobaczyć, jak zachowujemy się na boisku i poza nim. Chce stwierdzić, co możemy i co potrafimy - zakończył Włodarczyk.