Obserwując z pozycji trybun Lecha Poznań szamoczącego się z własną bezsilnością w meczu z Wisłą sam sobie zadawałem pytanie: "Czy to ta sama ekipa, której grą zachwycała się cała Polska, a w pobitym polu zostawiała Juventus Turyn?" W 90 procentach "Kolejorz" nazwiska ma te same, ale one nie grają. Semir Stilić, Siegiej Kriwiec, Artjom Rudniew, Dmitrije Injać, Rafał Murawski, a nawet Manuel Arboleda są cieniami samych siebie sprzed roku. Powodów jest pewnie wiele. Gdy w zeszłym sezonie Lech nie zakwalifikował się do walki o Ligę Europejską (w lidze był dopiero piąty), wydawało się, że klub z takim potencjałem piłkarski, finansowym i kibicowskim w nowych rozgrywkach zmiecie z powierzchni ziemi krajową konkurencję, a w najgorszym razie zajmie jedno z trzech pierwszych miejsc. Wolna głowa od pucharowej rywalizacji miała być jego atutem. Zaczęło się nieźle - po czterech kolejkach z bilansem: trzy zwycięstwa i jeden remis poznaniacy byli na czele tabeli. Później jednak zaczęły się schody. Wyjazdowe porażki w Zabrzu i ta z Wisłą u siebie poddały w wątpliwość tezę, że Jose Mari Bakero z tą "Lokomotywą" daleko zajedzie. Bakero często nie widział miejsca w składzie dla Semira Stilicia, co Bośniakowi się nie podobało, a za nim wstawiała się drużyna. Bakero przy Bułgarskiej należy już do przeszłości. Tymczasem nowy szkoleniowiec Mariusz Rumak, w meczu o "być albo nie być" Lecha w pucharach, znowu Stilicia zostawił na ławce. To może z Semirem coś jest nie tak, skoro nie widzi go w składzie już drugi trener? 45 mln złotych rocznego budżetu, zawodnicy z półmilionowymi kontraktami (w euro) to wszystko za mało, by Lech awansował do pucharów. Nie ma się zatem co dziwić, że jego stadion znowu będzie świecił pustkami. Czy powierzenie ekipy Mariuszowi Rumakowi było trafnym posunięciem? Trudno przekreślać młodego trenera, ale z pewnością jest to operacja na żywym organizmie. - Nie mam układu z synem żadnego prezesa, więc to nie ja prowadzę zespoły takie jak Lech - powiedział na trybunie honorowej Wisły jeden z bezrobotnych szkoleniowców, który "Kolejorza" z pewnością nie prowadziłby gorzej. Czasem o silnej personalnie drużynie mówi się, że "z nią mistrzostwo zdobyłaby nawet teściowa". Nic bardziej błędnego. Dlaczego Realu Madryt, FC Barcelona, czy Manchesteru United nie prowadziła nigdy "teściowa"? Słuszniejszą jest teza: im silniejszy zespół, tym lepszego, bardziej charyzmatycznego powinien mieć trenera. Obserwując Lecha, trudno było o stwierdzenie, że jego piłkarze walczą "o życie", a jednak trener Rumak był zadowolony z zaangażowania jego podopiecznych i pocieszał się stworzonymi sytuacjami. Bilans meczów pod batutą tego trenerskiego młokosa jest dramatyczny: 1 remis, 3 porażki, stosunek bramek: 0-4. Faktycznie, najlepiej trener wypadł w studiu Canal +.