Interia: - Zgodzi się pan, że pierwsze mecze polskich zespołów w europejskich pucharach optymistycznie przed startem ligi nie nastrajają? Maciej Murawski: - Zagłębie Lubin w pierwszym spotkaniu spisało się nieźle. Choć przegrało ze Sławia Sofia [0-1], to było lepszym zespołem. Zresztą zawodnicy Piotra Stokowca potwierdzili to w rewanżu, wygrywając 3-0. Za to bardzo rozczarowała Cracovia. Przegrała z drużyną z Macedonii, a z takim rywalem polski reprezentant w pucharach powinien wygrywać. W Krakowie muszą się mocno zastanowić, co poszło nie tak. Legia? Może z HSK Zrinjskim nie zagrała najlepiej [1-1], ale to był trudny przeciwnik. Do tego trzech zawodników z marszu doskoczyło do Legii po Euro 2016 i trener nie miał czasu, by z nimi popracować. Sądzę jednak, że rewanż powinien być dla mistrza Polski. - Na razie więc, patrząc na puchary, nie biłbym na alarm. W tym momencie nie widzę problemu, choć gdyby Legia nie awansowała, to byłby spory kłopot. W Polsce na dobrą sprawę sezon jeszcze się nie zaczął, więc zachowajmy spokój. Forma ma przyjść później. Na Euro 2016 reprezentacja Polski awansowała aż do ćwierćfinału, gdzie dopiero po rzutach karnych odpadła z Portugalią, późniejszym mistrzem Europy. Czy w tej sytuacji wymagania kibiców wobec Ekstraklasy będą większe? - Przede wszystkim należy zastanowić się, co oznacza niski, a co wysoki poziom. Bo są różne sposoby grania - w wielu ligach mistrzem zostają drużyny, które świetnie czują się w ataku pozycyjnym. Bez znaczenia, czy to silna, czy słaba liga. Są też jednak zespoły, które znakomicie grają w defensywie i kontratakach, przykładem jest Atletico Madryt czy Leicester. Gdy spotykają się dwa takie zespoły, to nie ma się co spodziewać wielkiego widowiska. To wcale jednak nie musi oznaczać, że poziom między nimi jest niski, bo może być świetny pod kątem organizacji gry. - Chciałbym jednak, by w polskiej lidze drużyny grały ofensywnie. By to szło w kierunku holenderskim czy belgijskim, gdzie jest wielu młodych zawodników, a drużyny grają bardzo ofensywnie. To może nie być najlepsza i jedyna droga, ale właśnie ta najbardziej mi się podoba. Lubię oglądać piłkarskie ryzyko, gdy zespoły atakują większą liczbą zawodników, a nie skupiają się tylko na defensywie. To mi się podoba i bardzo rozwija młodych zawodników, których właśnie taki styl pociąga. Podobnie grają w Niemczech, choć tam poziom jest dużo wyższy. A jak jest u nas? - Zdarza się wiele spotkań, gdzie trenerzy stawiają na defensywę, bo przede wszystkim nie chcą przegrać. Podobnie wyglądało to na Euro 2016. Pewnie dlatego wiele osób uważa, że na mistrzostwach Europy był niski poziom. Ale tu nawet nie chodzi o poziom, a sposób grania. Zresztą na końcu i tak liczy się wynik. - Mistrzostwo zdobyła Portugalia, która wiele spotkań grała bardzo zachowawczo, w meczu z nami rzadziej posiadała piłkę. Zwyciężyła jednak Portugalia i trener Fernando Sanots, który wiele czasu poświęca właśnie defensywie. Mimo że jego drużyna ma wielu zawodników, którzy potrafią atakować. - Trochę jednak niepokoi mnie to, że mistrzostwa Europy właśnie tak wyglądały, bo jeszcze niedawno była era Barcelony, która odnosiła sukcesy grając bardzo ofensywnie i spektakularnie. Miała duży wpływ na europejską piłkę, wielu trenerów zaczęło ją naśladować. - Na drugim biegunie jest za to Atletico Madryt, które też gra fantastycznie, ale zupełnie inaczej. Podobnie jak Leicester City, które nie dominowało, nie atakowało, a zagrało na nosie wielkim firmom oraz ekspertom wygrywając Premier League. Musimy być ostrożni, bo mecz zakończony 0-0 nie zawsze jest złym widowiskiem. Przejdźmy do konkretów - czy Legia bez Ariela Borysiuka, Artura Jędrzejczyka i Michała Masłowskiego, ale z Thibault Moulinem dalej jest faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski? - Jeżeli nie odejdzie już nikt z ważnych zawodników, czyli Nemanja Nikolić, Ondrej Duda, czy Michał Pazdan, to te straty są do zastąpienia. Jędrzejczyk grał świetnie przez pół roku, ale było wiadomo, że pożegna się z Warszawą. Legia na bokach obrony ma jednak Brzyskiego, Hlouszka, Brozia i Bereszyńskiego, więc dramatu nie będzie. Za to Moulin jest w stanie zastąpić Borysiuka. Gdy zobaczyłem Francuza w meczu z Zrinjskim, to jest to podobny zawodnik. Ma niezły przerzut, potrafi się podłączyć do akcji, zanotował asystę. To nie jest przypadkowy piłkarz, a do tego Legia nieźle zarobiła [wg nieoficjalnych informacji Borysiuk odszedł za 1,8 mln euro, a Moulin przyszedł za 0,5 mln]. Poza tym uważam, że jak zawodnik chce odejść, to sytuacja jest raczej przesądzona, bo z niewolnika nie ma pracownika. - W takiej sytuacji trzeba być przygotowany na odejście, a Legia była i wzięła Moulina. Ciekawe, czy ma też plan awaryjny np. na wypadek odejścia Nikolicia, bo takiego scenariusza też nie da się wykluczyć. Wówczas kibice mieliby prawo do zmartwień. Pamiętajmy też, że sezon trwa, a niektórzy zawodnicy potrzebują czasu na aklimatyzację. Tradycyjnie największym rywalem Legii - przynajmniej teoretycznie - będzie Lech, który pozyskał Vacka i Majewskiego? - Ci zawodnicy mogą bardzo podnieść poziom zespołu, ale nie zapominajmy też, że odszedł Kamiński, a to duża strata, szczególnie pod kątem wprowadzania piłki do gry. Jego odejście było jednak do przewidzenia, bo skończyła mu się umowa. Nie wiadomo też co z Karolem Linettym, bo on co pół roku jest gdzieś sprzedawany. Gdyby jednak odszedł teraz, to Vacek z Majewskim są w stanie go zastąpić. Poza tym Lech nie gra w pucharach, więc może spokojnie przygotować się do ligi. To będzie dla nich przewaga, podobnie jak Lechii Gdańsk. Właśnie drużynę Piotra Nowaka typuje pan na zespół, który może pokrzyżować plany Legii i Lechowi? - Tak, Lechię i Zagłębie Lubin. W Gdańsku trener pracuje już pół roku, co jak na Lechię jest niezłym wynikiem. Mają doświadczonych zawodników, którzy wiosną pokazali, że potrafią grać spektakularnie. Jeżeli trener Nowak jeszcze dopracował ten styl gry, to mogą być groźni dla każdego. Poważnie nie osłabiono drużyny, za to doszedł Rafał Wolski, który miał świetną rundę w Wiśle Kraków. To może być sezon Lechii, choć mówimy tak od roku (śmiech). Teraz widać jednak, że wyciągnięto wnioski i ludzie, którzy rządzą Lechią nauczyli się, że nie chodzi o to, by co roku sprowadzać 20 nowych zawodników i kilku trenerów, tylko trzeba dać popracować szkoleniowcowi z grupą ludzi, która ma jakość. - Za to Zagłębie się rozpędza, choć nie wiadomo co ze Starzyńskim, ale być może zdołałby go zastąpić Jan Vlasko. I jest jeszcze Piast, ale gliwiczanom może być trudno po odejściu Vacka i w sytuacji, gdy grają także w pucharach. Te dwa zespoły potencjał mają jednak spory, do tego obaj trenerzy gwarantują ciężkie treningi, więc powinni być w stanie na dwóch frontach rywalizować. - Występy w europejskich pucharach to jednak zawsze utrudnienie, pierwsze miesiące są bardzo trudne i później różnie się to kończy. Pamiętamy Ruch przed dwoma laty, czy Śląsk i Jagiellonię sprzed roku. To często kończyło się trudnym sezonem. Zagłębie i Piast aż tak ciężko nie powinny mieć, ale europejskie puchary mogą im utrudnić start. - Bo jeśli jedziesz na dodatkowy mecz, później grasz w upale na przykład w Bośni, później wracasz i masz się przygotować do ligi, która gra za trzy dni, to musi się to odbić na formie. Na pewno "pucharowicze" są w gorszej sytuacji niż ci, którzy cały tydzień przygotowywali się do spotkania ligowego, a w takiej sytuacji będą Lechia i Lech. Puchary to wyższa szkoła jazdy, w Polsce często tego nie doceniamy. Nasze kluby nie mają 20 równorzędnych zawodników, więc na pewno początek będzie dla nich trudny. A co z Wisłą Kraków? To ciągle jeden z największych polskich klubów, ale znajduje się w kryzysie. Przy Reymonta pozyskali Zacharę i Mójtę, ale stracili Wolskiego.