Interia: Przed nami 33. kolejka LOTTO Ekstraklasy, ścisk w czołówce niesamowity, kto pana zdaniem dobiegnie do mety jako pierwszy? Muniek Staszczyk: - Nie będę obiektywny, bo jestem legionistą, więc czekam na zwycięstwo mojej drużyny. Na pewno jest bardzo ciekawie. To mnie kręci, że są cztery drużyny, liczące się w walce do samego końca, bo zawsze dominował jeden lub dwa zespoły. Muszę przyznać, że psioczyłem na reformę, ale dostarcza ona emocji, choć dalej mnie wkurza ten podział punktów. Jednak trzeba przyznać, że w pierwszej ósemce jest naprawdę bardzo ciekawie, bo mamy same topowe mecze. Tutaj wszystko się może zdarzyć, choć moje serce kibicuje oczywiście Legii. Nie zmienia to faktu, że każdy może zaliczyć wpadkę, co do Legii to boję się bardziej spotkań przy Łazienkowskiej, gdzie radzi sobie dużo słabiej niż na wyjazdach. Powiem szczerze, że ligę śledzę od lat, każdy sezon dość uważnie, ale teraz jest naprawdę wyjątkowo ciekawie. To co mogłoby być na wyższym poziomie to jakość, bo jesienią zdarzały się lepsze mecze. Choć nie ma co narzekać, bo nasza ekstraklasa pochłonęła mnie bardziej niż Liga Mistrzów. Sympatia do Legii jest tym większa, że drużynę prowadzi Jacek Magiera? Obaj pochodzicie z Częstochowy. - Mój wujek Celestyn Dzięciołowski grał w Legii w latach 50., stąd zaczęło się moje kibicowanie Legii. Mimo że pochodzę z Częstochowy i stadion Rakowa mam niedaleko, to zawsze o Legii dużo się mówiło. Oczywiście, kibicuję też Rakowowi, mam tam mnóstwo przyjaciół, ale miłość do Legii wyssałem z mlekiem matki. Do dziś pamiętam opowieści ojca o meczach z Feyenoordem (w sezonie 1969/70 Legia przegrała z Holendrami w półfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych - przyp. red.). Do Warszawy przeniosłem się w 1982 roku, a od początku lat 90. regularnie pojawiam się przy Łazienkowskiej. Jacka Magierę oczywiście też znam, świetnie mu idzie. Ego mi się podnosi, bo to przecież mój ziom. Naprawdę on ma w sercu Legię, jakby zdobył od razu w pierwszym sezonie mistrza, to byłoby super. Jego wejście jesienią było fantastyczne. Co najważniejsze nie pęka, ma autorytet wśród piłkarzy. Warszawa to nie tylko Legia, ale też Polonia. "Czarne Koszule" mozolnie odbudowują swoją pozycję w polskiej piłce. Teraz polonistów czeka dramatyczna walka o utrzymanie w II lidze. Uda się? - Mam kumpli, którzy chodzą na Polonię, nie żywię do tego klubu żadnej złości. Nigdy nie uczestniczyłem w żadnych warszawskich animozjach, choć oczywiście wiem, że różnie ta sprawa wygląda.Z Polonią nie mam żadnego związku emocjonalnego, nie chodzę na jej mecze. Ale im więcej drużyn z tradycjami tym lepiej. Weźmy taki Widzew, przez lata był naszym przeciwnikiem numer 1, też gra dużo niżej, ale wolałbym, żeby był w Ekstraklasie, bo mecze z nim zawsze dostarczały mnóstwo emocji. To samo z Polonią. Nie jestem polonistą, ale fajnie byłoby po latach znów się zmierzyć w ekstraklasie i sprawdzić, kto jest lepszy. Rozmawiał Krzysztof Oliwa