"Po tym, co mnie spotkało mogłem albo walczyć o swoje dobre imię, albo palnąć sobie w łeb. Walczyłem i udało się" - uważa niespełna 29-letni arbiter z Warszawy. Wróbel został zatrzymany przez policję 28 marca w związku z toczącym się śledztwem w sprawie korupcji w polskim futbolu. Prokuratura postawiła mu zarzuty, ale on czuł się niewinny i zaczął walkę o swoje dobre imię. Jest pierwszym zamieszanym w aferę korupcyjną sędzią, który wróci na ligowe boiska. "Nie oglądałem się na innych. To, że jako jedyny nie siedziałem cicho tylko walczyłem o swoje dobre imię, było dobrą decyzję. Jednocześnie jedyną słuszną, bo nie miałem nic na sumieniu" - powiedział PAP Marcin Wróbel. Po serii wywiadów prasowych, w których próbował udowodnić swoją niewinność, zdecydował się na publiczne podpisanie deklaracji antykorupcyjnej. Zobowiązał się w niej do zapłacenia, w przypadku skazującego go prawomocnego wyroku sądu, kary w wysokości 300 tysięcy euro oraz dodatkowego odszkodowania w kwocie miliona złotych na wskazany przez PZPN lub Ekstraklasę SA cel. "To symbol, który miał mi pomóc udowodnić moją niewinność" - wyjaśnił. W maju sąd zrezygnował ze stosowania wobec Wróbla środków zapobiegawczych - nie musiał wpłacać poręczenia majątkowego i może w dowolnej chwili opuścić kraj. "W marcu miałem pierwszy i ostatni kontakt z prokuratorami. Teraz kontaktuję się tylko z kancelarią, gdyż domagam się zwrotu pewnych dokumentów, które zabezpieczono" - poinformował. Długo w jego sprawie bierne pozostawało Kolegium Sędziów PZPN - po prostu nie wyznaczono go do prowadzenia meczów, argumentując to jedynie zarzutami prokuratorskimi. Następnie decyzję o zakazie sędziowania wydał Wydział Dyscypliny, ale 22 lipca Związkowy Trybunał Piłkarski PZPN uchylił ją. "Wtedy po raz pierwszy zastosowano zasadę domniemania niewinności. Doceniono, że żaden inny sędzia nie walczył tak, jak ja o swoje dobre imię" - powiedział Wróbel. Od lipca sędziował około 30 meczów. "Trzykrotnie prowadziłem zawody na szczeblu centralnym. Dwa razy w Pucharze Polski oraz jedno spotkanie Młodej Ekstraklasy. Większość stanowiły jednak mecze niższych klas w województwie mazowieckim" - wyjaśnił. Przed tygodniem jego sprawą zajął się zarząd PZPN. "Opowiedziałem przed tym gremium swoją historię. Uznano, że prawdopodobieństwo mojej winy jest minimalne, a skoro mogę sędziować mecze w Pucharze Polski czy niższych ligach, to nie obsadzania na spotkania ekstraklasy jest pozbawione logiki. To "zielone światło" ze strony zarządu stanowiło kropkę nad "i" i w sobotę wracam na boiska najwyższej klasy rozgrywkowej" - stwierdził Wróbel, który poprowadzi spotkanie Piasta Gliwice z ŁKS Łódź. Jak zaznaczył, nie ma żadnych obaw przed powrotem na boiska ekstraklasy. "Wracam na boiska z wielką ulgą, radością i dużo silniejszy psychicznie niż przed feralnym 28 marca. Nie mam żadnych obaw. Jedynie czego chcę, to dobrze poprowadzić najbliższy mecz" - zakończył Marcin Wróbel.