"Ja ci i tak załatwię, że wylecisz z Wisły" - tymi słowami od dawna odgrażał się Mielcarskiemu menedżer Adam Mandziara, po tym jak młody dyrektor sportowy sprzeciwił się przelaniu na konto szwajcarskiej AvanceSport 640 tys. euro za usługi, których w rzeczywistości ... nie było. "Największym błędem Grzegorza Mielcarskiego była bez mała roczna obrona Zdzisława Kapki. Nieraz uchronił go przed wyrzuceniem z klubu. Pan Kapka mu się teraz odpłaca w swoim stylu" - tłumaczy na łamach "GW" anonimowy "znawca wiślackiej tematyki". To właśnie Kapka, były współpracownik Mandziary, a obecnie "doradca zarządu ds. kontaktów z klubami" jest teraz na czele opozycji, która zarzuca Mielcarskiemu nieudolność w polityce transferowej drużyny. "Mój największy sukces? Zdecydowanie przecięcie rurociągu z pieniędzmi wypływającymi z naszego klubu do ludzi, którzy na nie po prostu nie zasłużyli" - tłumaczył się dwa tygodnie temu w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Mielcarski. Rzecznik prasowy Wisła Kraków SSA, Jerzy Jurczyński przysłał do naszej redakcji oficjalne stanowisko klubu w tej sprawie. "W Wiśle Kraków nie ma żadnego konfliktu, którego źródłem - jak sugeruje dziennik Gazeta Wyborcza - są działania jednej z agencji menedżerskich. Żaden z menedżerów lub podmiotów współpracujących z klubem nie ma żadnego wpływu na ocenę pracy naszych pracowników, a w szczególności osób reprezentujących kierownictwo klub. Wszystkie osoby zatrudnione przez Wisła Kraków SSA są oceniane i rozliczane tylko i wyłącznie na podstawie realizacji zadań powierzonych przez spółkę. Jest to jedyne, surowe i bezwzględne kryterium oceny dokonywanej w odniesieniu do naszych pracowników i współpracowników. Informacje na temat ewentualnych zmian w funkcjonowaniu i struktury organizacyjnej pionu sportowego Wisła Kraków SSA przekażemy jeszcze dzisiaj w odrębnej informacji prasowej".