Były szkoleniowiec Lecha bardzo krytycznie ocenił pion organizacyjny najlepszych polskich zespołów. "Teraz widać jak ważna jest tzw. struktura wewnętrzna w każdej drużynie, coś, co potocznie nazywa się atmosferą. Mogę sobie wyobrazić, co pomyśleli sobie Burkhardt, Surma czy Szałachowski, kiedy dowiedzieli się, za ile sprowadzono i ile zarabiają ich nowi koledzy Elton, Radović czy Junior. A obcokrajowcy tej klasy są niewdzięczni. Przerzucani z klubu do klubu rzadko identyfikują się ze swoim zespołem, a tym samym nie potrafią wytrzymać presji odpowiedzialności za wynik" - podkreślił Michniewicz. "W obu naszych eksportowych klubach już dawno zachwiane zostały rozsądne proporcje między naszymi wychowankami, a piłkarzami z importu. Takie hurtowe sprowadzanie Latynosów to droga na skróty. Nawet Anderson, którego sprowadziliśmy do Poznania mówił mi: - Trener, jeden, dwa Brazylijczyki to dobre, cztery czy pięć to problem - dodał Michniewicz.