Następca Miłosza jest postacią zupełnie nieznaną w łódzkim środowisku piłkarskim. Klub nie przedstawił mediom nowego prezesa, ograniczając się do zamieszczenia na swojej stronie internetowej krótkiej informacji dotyczącej zmiany na tym stanowisku. Wynika z niej, że decyzję o odwołaniu Miłosza podjęła we wtorek rada nadzorcza ŁKS SSA. Zdaniem Miłosza jego odwołanie nastąpiło z naruszeniem prawa. "O decyzji dowiedziałem się z pisma, które przywiózł mi dyrektor sportowy Juliusz Kruszankin. Wynika z niego, że dzisiaj o godz. 10 w siedzibie spółki zebrała się rada nadzorcza. Próbowałem się dowiedzieć, kto brał udział w tym posiedzeniu, gdyż w tym czasie byłem w klubie i nie widziałem nikogo z rady nadzorczej. Posiedzenia rady na pewno tam nie było" - powiedział PAP Miłosz. Były już prezes ŁKS SSA w wywiadzie opublikowanym we wtorek przez jedną z łódzkich gazet mówił o zmianach, jakie w najbliższym czasie muszą nastąpić w spółce, by uratować ją przed upadłością. Od władzy miał być odsunięty Daniel Goszczyński i jego doradcy, a o dalszych losach klubu mieli decydować wspólnie Miłosz i Litwin Algimantas Breikstas. Ten ostatni ma w spółce 49,5 procent akcji. Taki sam pakiet posiada Goszczyński, a 1 procent ma stowarzyszenie ŁKS. Miłosz zamierzał również odwołać ze stanowiska Kruszankina, którego miał zastąpić zwolniony pod koniec ub. roku z funkcji trenera Marek Chojnacki. Były prezes chciał też usunąć ze spółki członka rady nadzorczej Jarosława Bielskiego. "Widocznie pan Bielski wyczuł to, bo jego podpis był na piśmie odwołującym mnie ze stanowiska. W tej chwili nie wiem, co będzie dalej. W piątek ma przyjechać do Polski pan Breikstas. Muszę się z nim spotkać i omówić całą sytuację" - powiedział Miłosz. Spółka ŁKS SSA jest w fatalnej sytuacji finansowej. Ma długi m.in. w ZUS, urzędzie skarbowym i w łódzkim MOSiR, od którego wynajmuje obiekty. Piłkarze ŁKS nie otrzymali dwóch kolejnych pensji. Czekają też na wypłatę części premii za punkty zdobyte jesienią. W środę zespół wraca ze zgrupowania w Barcicach k. Starego Sącza.