Trener Dariusz Kubicki po sobotnim sparingu i męczącej podróży nie chciał za bardzo eksploatować swoich podopiecznych. Zarządził więc zajęcia regeneracyjne z elementami siłowymi. Najpierw zawodnikami zajął się pan Lucjan Brychczy, który tradycyjnie przeprowadził rozgrzewkę. Po rozgrzewce (notabene były to jedyne ćwiczenia z piłką) legioniści wykonywali wspomniane ćwiczenia regeneracyjne, robili pompki, brzuszki i inne ćwiczenia wzmocnieniowe. Zajęcia trwały nieco mniej niż półtorej godziny. O godz. 13:00 piłkarze zjedli obiad i o 16:00 mieli kolejne zajęcia. W przeciwieństwie do wcześniejszego treningu, tym razem zawodnicy prawie cały czas posługiwali się podczas wykonywania ćwiczeń piłkami, z czego byli bardzo zadowoleni. Akrobatycznymi umiejętnościami popisywał się bramkarz Legii Artur Boruc, który strzały oddawane na jego bramkę bronił w stylu sławnego kolumbijskiego golkipera Rene Higuity ... piętami stojąc na rękach. Na pytanie czy w lidze zamierza również tak interweniować, odpowiedział, że ma nadzieję. Trenerzy podzielili zajęcia na dwa główne etapy. Pierwszym z nich były tradycyjne akcje "2 na 1". Zawodnicy dobierali się w pary i rozgrywając między sobą piłkę mieli za zadanie pokonać bramkarza. Bezkonkurencyjni zgodnie z tradycją okazali się Jacek Zieliński i Marek Jóźwiak, którzy nie dość że byli bardzo skuteczni, to jeszcze bramki zdobywali z odpowiednią dozą humoru. Druga część to strzały z dystansu "po koźle". Zawodnik otrzymywał piłkę, a po jednym koźle musiał oddać strzał na bramkę i zdobyć gola. Każdy, kto strzelił bramkę kończył już ćwiczenie, pozostali wykonywali je do skutku. Jako pierwsi zajęcia zakończyli Mirko Poledica, Marek Jóźwiak i Jacek Zieliński. Najdłużej strzelali na bramkę Marek Saganowski (skończył jako przedostatni) i Maciej Korzym (jako ostatni). Po zakończonych zajęciach zawodnicy udali się pod prysznice, a wieczorem we własnych pokojach obejrzeli mecz finałowy mistrzostw Europy.