Rozczarowanie, bo chyba mało kto spodziewał się tak fatalnej postawy "Kolejorza", odpadnięcia z europejskich pucharów z egzotycznym Terekiem Grozny, kompromitujących porażek z ekipami z niższych lig w Pucharze Polski czy wreszcie przedostatniego miejsca w lidze. Ulga, bo ten koszmar się wreszcie kończy. Zostały jeszcze tylko 2 mecze w rozgrywkach grupowych Pucharu Polski i piłkarze oraz kibice będą mogli od siebie odpocząć przez trzy długie miesiące. A sezon 2004/05 rozpoczął się dla Lecha znakomicie - po dwóch zwycięstwach z GKS-em Katowice i Wisłą Płock poznaniacy byli wiceliderem tabeli. Jednak potem przyszło załamanie formy, kolejne mecze bez strzelonego gola, serie porażek (w tym tak jak w Lubinie czy Łęcznej po kompromitującej grze), powolny spadek w dół tabeli. Nie licząc meczów w Pucharze Polski z dużo niżej notowanymi rywalami, od 9 sierpnia w rozgrywkach ligowych i Pucharze UEFA Lech odniósł 1 zwycięstwo (do tego wyjątkowo szczęśliwe z Górnikiem Zabrze po golu na 2:1 w ostatnich sekundach meczu), 3 remisy i 9 porażek. Nie sposób określić tego bilansu inaczej niż jako kompromitację. Skoro cały zespół grał źle, to nie jest łatwo wskazać pozytywne postaci w tej rundzie. Jednak warto podkreślić postawę trzech zawodników. Pomimo tego, że tylko GKS Katowice stracił więcej bramek niż Lech, to w wielu meczach całkiem dobrze spisywał się w bramce "Kolejorza" Waldemar Piątek, choć nie ustrzegł się też kilku "głupich" bramek. Natomiast do miana odkrycia rundy w poznańskim zespole mogą aspirować niedawny trzecioligowiec Paweł Sasin (lewa pomoc) oraz występujący jeszcze w sierpniu w rezerwach Lecha Dawid Topolski (lewa obrona, środkowa pomoc). Obaj ci zawodnicy zaistnieli w pierwszoligowej piłce i jeśli będą czynić dalsze postępy, to może być o nich jeszcze głośno. Co do rozczarowań, to z pewnością można określić tak występy najbardziej znanych piłkarzy Lecha - rażącego nieskutecznością Piotra Reissa, niezwykle chimerycznego Łukasza Madeja i zagubionego Michała Golińskiego. Zawiedli także Paweł Kaczorowski, Paweł Wojtala i Adam Majewski. Zawiódł cały zespół. Warto zadać pytanie - dlaczego Lech zawiódł? Odpowiedź nie jest prosta i oczywista. Na pewno w przerwie letniej drużyna została osłabiona odejściem filarów zespołu - Bartosza Bosackiego i Piotra Świerczewskiego, a także Rafała Grzelaka, Krzysztofa Piskuły i Waldemara Krygera. Na ich miejsce bez wątpienia pozyskano piłkarzy gorszych. Wojtala i Majewski należeli do najsłabszych w drużynie, Ariel Jakubowski przez niemal całą rundę leczył kontuzję, a jedynie Sasin wniósł coś pozytywnego do zespołu. Cykl przygotowań do rundy jesiennej został zakłócony przez wyjazd reprezentacji z siedmioma lechitami w składzie do USA, jednak nie tłumaczy to fatalnej postawy drużyny przez całą rundę. Z pewnością niektórym zawodnikom zaszkodziło zdobycie Pucharu Polski i Superpucharu w ubiegłym sezonie. Uznali, że osiągnęli taki sukces, że mogą spocząć na laurach. Przełożyło się to na nierzetelną pracę na treningach, o co zresztą pod koniec rundy mieli do piłkarzy sporo pretensji kibice Lecha. Wreszcie po udanej wiośnie nieco pogubił się trener Czesław Michniewicz. Źle przygotował drużynę do sezonu, a w trakcie sezonu nie zawsze podejmował optymalne decyzje personalne. Zabrakło mu też "twardej ręki" w podejściu do zawodników. I na sam koniec trzeba wspomnieć o braku płynności finansowej klubu. Zaległości płacowe wobec piłkarzy, choć nie tak duże, jak choćby kilka miesięcy wcześniej, na pewno nie sprzyjały spokojnej pracy i wprowadzały złą atmosferę. Narzuca się pytanie - co dalej? W przerwie zimowej w Lechu szykują się spore zmiany. Kilku zawodników (Madej, Goliński) otwarcie deklaruje chęć odejścia z klubu, kilku innych (Kaczorowskiego, Zbigniewa Zakrzewskiego, Wojtalę, Majewskiego) chętnie pozbyłby się zarząd "Kolejorza". Na ich miejsce przyjdą nowi zawodnicy (został już podpisany kontrakt z Nigeryjczykiem Emmanuela Ekwueme), choć stan finansów klubowych nie pozwoli na ściągnięcie gwiazd krajowej piłki. Lech rozgląda się zatem po boiskach drugo- i trzecioligowych w poszukiwaniu ambitnych, głodnych sukcesu, a co najważniejsze niezbyt drogich w utrzymaniu zawodników. Pewny stanowiska może być za to trener Michniewicz, z którym - pomimo pasma porażek - władze klubu przedłużyły niedawno umowę. Andrzej Dawidowski