Generalny sprawdzian dla piłkarzy Lecha Poznań przed starciem z FC Basel nie wypadł przekonująco. Mistrzowie Polski pokonali Lechię Gdańsk 2-1, ale nie zachwycili, szczególnie w ofensywie. Oba zespoły walczyły w tym spotkaniu o pierwsze punkty w sezonie, bo przed tygodniem niespodziewanie przegrały swoje spotkania. Na wpadkę z Cracovią trener Jerzy Brzęczek zareagował trzema zmianami w ofensywie, ale skuteczność jego zawodników znów okazała się bardzo słaba. O dziwo, prowadzący Lecha Maciej Skorża postanowił nie oszczędzać podstawowych graczy przed meczem z Bazyleą i wystawił niemal najsilniejszy skład. Testował przy tym wariant z Darko Jevticiem na skrzydle oraz Marcin Robakiem z przodu. Ta druga roszada bardzo długo wydawała się być wyjątkowo nietrafioną - Robak daleki jest od dobrej formy, brakuje mu szybkości, a i instynkt strzelecki przy tym kuleje. Aż nagle w doliczonym czasie były król strzelców ekstraklasy zdobył zwycięskiego gola, bo po świetnej akcji Denisa Thomalli miał przed sobą już tylko pustą bramkę. Wcześniej, już w 7. minucie, dostał idealne podanie od Szymona Pawłowskiego, znalazł się sam na sam z Marko Mariciem, ale przegrał to starcie. Z kolei w 38. minucie piękną akcję rozegrali Barry Douglas, Darko Jevtić i Tomasz Kędziora. Robak kończył ją strzałem z kilku metrów - prosto w bramkarza. Szkoda, że tego typu kilku pod rząd celnych podań do przodu nie było w innych sytuacjach. Oba zespoły grały słabo, powoli, choć Lecha można częściowo wytłumaczyć. W 19. minucie poznaniacy zdobyli bowiem gola - obrońca Lechii źle wybił piłkę, przejął ją Jevtić i zagrał do Hamalainena. Fin chciał podać, ale nie miał do kogo. W końcu uderzył z daleka, piłka odbiła sie jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Od tego momentu Lechia przejęła inicjatywę, ale nie można powiedzieć, by Jasmin Burić był choć raz w opałach. Kilka razy z dystansu próbował go zaskoczyć Piotr Wiśniewski, raz celnie strzelił Adam Buksa, przed przerwą nad poprzeczką główkował Mario Maloca. Lech miał przewagę na bokach w swoich akcjach ofensywnych, kilka razy nieźle do akcji włączali się Barry Douglas i Kędziora, czego nie można powiedzieć o Grzegorz Wojtkowiaku z Lechii. Jego podania za plecy stoperów Lecha lądowały zwykle na aucie. Ewentualne emocje zapowiadało jedynie starcie Sebastiana Mili z Tamasem Kadarem już po zakończeniu pierwszej połowy. Kapitan Lechii chciał chyba dać upust swoim frustracjom, gdyż spisywał się wyjątkowo słabo, nie wychodziły mu nawet stałe fragmenty. Nic dziwnego, że po godzinie trener Brzęczek zdecydował się go zdjąć. Druga połowa przebiegała pod znakiem dominacji gości. Gdańszczanie zepchnęli Lecha do obrony, często skutecznie stosowali pressing już na jego połowie. Bliski wyrównania był Ariel Borysiuk, ale minimalnie przestrzelił. W końcu też ten swój jeden błąd w meczu popełnił Jasmin Burić - debiutujący w Lechii Grzegorz Kuświk nie skorzystał z prezentu. Po chwili poprawił się przy kąśliwym uderzeniu Michała Maka. Długo wydawało się, że anemiczna gra Lecha wystarczy tej drużynie do odniesienia minimalnego zwycięstwa, podobnie jak to było kilka dni wcześniej w meczu z FK Sarajewo. Tym razem lechici dostali jednak zaskakujący cios - po rzucie rożnym ładną główką wyrównał Rafał Janicki. Warto dodać, że podający Bruno Nazario wcześniej zmienił Milę. Teraz to Lechowi zaczęło się spieszyć. Z prowadzeniem meczu nie radził sobie arbiter Daniel Stefański, co chwilę inaczej interpretujący podobne zagrania. Gdy w 79. minucie nie pokazał kartki Borysiukowi za brzydki faul na Thomalli, z trybun na murawę poleciały dwie butelki. Lech jednak walczył do samego końca, a bohaterem okazał się Robak. Najpierw przestrzelił jeszcze przy główce z sześciu metrów, w doliczonym czasie wykorzystał idealne podanie Thomalli. Brawa za tę akcję należą się jeszcze innym zawodnikom - piłka jak po sznurku wędrowała bowiem od Thomalli do Formelli, później do Lovrencsicsa, a następnie Trałki. Dopiero kapitan Lecha podał do Thomalli, który sam mógł już strzelać, ale jeszcze zobaczył wolnego Robaka. Lech wymęczył więc pierwszą wygraną w sezonie, a już w środe czeka go trudniejsze zadanie - mecz z FC Basel. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2-1 (1-0). Bramki: 1-0 Kasper Hamalainen (19), 1-1 Rafał Janicki (75-głową), 2-1 Marcin Robak (90+1). Żółta kartka: Lech Poznań: Dariusz Dudka, Gergo Lovrencsics. Lechia Gdańsk: Grzegorz Kuświk, Daniel Łukasik. Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 13 821. Lech: Jasmin Buric - Tomasz Kędziora, Tamas Kadar, Marcin Kamiński, Barry Douglas - Darko Jevtic (62. Gergo Lovrencsics), Dariusz Dudka, Kasper Hamalainen (74. Denis Thomalla), Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski (69. Dariusz Formella) - Marcin Robak. Lechia: Marko Maric - Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Maciej Makuszewski (68. Michał Mak), Ariel Borysiuk, Sebastian Mila (60. Bruno dos Santos Nazario), Daniel Łukasik, Piotr Wiśniewski (46. Grzegorz Kuświk) - Adam Buksa.