- Kwota proponowana przez Orange była nieadekwatna do naszych oczekiwań. Pamiętajmy, że nasza liga cały czas się rozwija. Dzięki nowej ofercie telewizyjnej kibice będą mogli zobaczyć na żywo wszystkie mecze w kilku stacjach. Dodatkowo do telewizji publicznej wrócił magazyn poświęcony lidze, ze skrótami wszystkich meczów - tłumaczył w lipcu powody zerwania negocjacji prezes Ekstraklasy SA Andrzej Rusko. Orange chciał być sponsorem tytularnym. Grupa Żywiec od rundy wiosennej będzie sponsorem oficjalnym Ekstraklasy. Partner oficjalny ma mniejsze świadczenia reklamowe, ale też pieniądze są nieporównywalnie mniejsze. Jej reklamy pojawią się na wszystkich stadionach. Jeśli 10 mln zł, które oferuje browar zostaną podzielone między kluby równo, to każdy z nich otrzyma około 250 tys. zł na sezon. Dla biedniejszych ośrodków, które nie mają nawet na wypłaty (ŁKS, Polonia Bytom), to niemało. Dla potęg naszej ligi to kropla w morzu potrzeb. Za taką kwotę ciężko utrzymać choćby jednego zawodnika w klubie bijącym się o mistrzostwo kraju. Nowy sponsor główny będzie miał tzw. wyłączność branżową. Na razie nie oznacza to wielkich profitów. Zanosi się jednak na nowelizację ustawy o wychowaniu w trzeźwości (czytaj: dopuszczenie sprzedaży piwa na stadionach). Jeśli do tego dojdzie, cztery miliony zł za roczną obecność na 16 stadionach w Polsce okaże się być kwotą śmieszną. Dla porównania warto podać, że za promowanie marki Warka Grupa Żywiec płaci samemu tylko Lechowi Poznań trzy mln zł na sezon! O ile w negocjacjach o sprzedaniu praw telewizyjnych do transmisji z meczów ekstraklasy prezes Rusko i jego ludzie odnieśli sukces, to z pozyskaniem sponsorów nie jest tak różowo. Fakty są takie, że przez zerwanie negocjacji z Orange każdy klub straci rocznie 0,8 mln zł. W dobie kryzysu finansowego na podobną ofertę, jaką oferował operator sieci komórkowej, polska piłka długo będzie musiała czekać.