"Kosa" z żoną Roksaną i młodszym synkiem Antosiem (w Zabrzu ma jeszcze starszego potomka - Aleksandra) odlecieli dzisiaj na wakacje. Wstępnie planowali udać się do Meksyku, którego Kamil jeszcze nie zwiedził. Piłkarz miał już nawet zarezerwowane wczasy, ale w Meksyku wybuchła epidemia świńskiej grypy, więc udał się nad ciepły Ocean Indyjski. Tuż przed odlotem Kamil udzielił INTERIA.PL ekskluzywnego wywiadu. INTERIA.PL: Śledzisz polską ligę. Dawno nie było tak ciekawego sezonu! Nie wiadomo, kto będzie mistrzem, a kto spadnie - nic nie jest rozstrzygnięte, choć do końca sezonu ledwie dwie kolejki! Kamil Kosowski, pomocnik APOEL Nikozja: - Szczerze powiem, że bardziej mnie fascynuje walka na dole tabeli. Bardzo jestem ciekawy rywalizacji w meczu Cracovia - Górnik Zabrze. Jako były gracz tej drużyny trzymam oczywiście kciuki za Górnika. Jest naprawdę ciekawie. Przed sezonem typowałem, że mistrzem będzie Legia. Był moment, że mogli sobie zapewnić tytuł, wystarczyło nie przegrać w Krakowie. Gdyby piłkarze Urbana wykorzystali choć jedną z sytuacji, jakie mieli w drugiej połowie, to już moglibyśmy mówić, że Legia jest mistrzem. Teraz największe szanse na tytuł ma Wisła i mam nadzieję, że ją wykorzysta! To by było dla mnie najlepsze, ale przed sezonem uważałem, że to Legia będzie mistrzem. A co się stało z Lechem? Na początku roku był zdecydowanym faworytem do wygrania ligi, ale pogubił punkty ze słabeuszami. - Przypadek Lecha pokazuje, jaka ta liga jest "mocna". Taki zespół jak Lech, który w pierwszym półroczu grał superpiłkę, nie może sobie pozwolić na takie słabe serie! Owszem, jeden, dwa słabsze mecze mogą się przytrafić każdemu. Ale Lech ma tak spory potencjał, tak wielkie wsparcie kibiców, że może grać słabo, ale musi wygrywać ze słabeuszami. Tak robiła zawsze Wisła. Gdy grałem w niej, to czasem zdarzał nam się słabszy dzień, ale z tyłu graliśmy "na zero", a z przodu ktoś tam zawsze coś strzelił. W drugiej rundzie Lech nagubił sporo punktów ze słabeuszami, ale z drugiej strony klub dostał od razu nauczkę, żeby zbyt pochopnie nie pozbywać się piłkarzy, bo zespół wymaga jeszcze wzmocnienia. Oczywiście, jeśli nadal w Poznaniu myślą o zaistnieniu w europejskich pucharach czy w Lidze Mistrzów. Występujące tam kluby muszą mieć silną i szeroką kadrę, żeby grać na trzech frontach. Nie zaskoczyło cię to, że przekreślana przez wielu na półmetku Wisła wróciła do wyścigu o tytuł i teraz jest faworytem do jego zdobycia? Wystarczy jej wygrać ze zdecydowanie słabszą Lechią na wyjeździe i ze Śląskiem u siebie, by mistrzostwo miała w kieszeni! - Wszystko tkwi w nogach i głowach piłkarzy Wisły. Niby tak blisko, a jednak daleko od kolejnego sukcesu "Białej Gwiazdy". Powrót do walki o tytuł Wisły, która w pewnym momencie rundy wiosennej miała pięć punktów straty do lidera, nie dowodzi tego, jak liga jest silna, tylko czegoś przeciwnego - słabości ekstraklasy i zespołów w niej występujących. Podobnie było półtora roku temu, gdy ja byłem w Wiśle. W pewnym momencie Legia miała nad nami pięć punktów przewagi, a po pierwszej rundzie traciła do nas aż dziesięć "oczek". Owszem, wtedy była Wisła, po niej mała przepaść i dopiero później inne kluby. Teraz to się wszystko wyrównało. Wydaje mi się jednak, że to nie reszta ligi doszlusowała do Wisły, tylko wiślacy obniżyli loty. Oczywiście cieszę się z tego, że Wisła jest na pierwszym miejscu. To bardzo fajna sprawa dla kibiców. Na dodatek Paweł Brożek jest na pierwszym miejscu wśród strzelców. Cieszyłbym się, gdyby trener Skorża powtórzył sukces sprzed roku. Zobaczymy, jakie będzie kolejne podejście wiślaków do walki o europejskie puchary. Czy w końcu wyjdzie coś z tych ambitnych planów transferowych, o których ciągle tyle słyszę. Na razie najbardziej prawdopodobne są transfery, ale z klubu, a nie do klubu - zanosi się na sprzedanie Marcelo i Pawła Brożka. - Jeśli wiślacy pozbędą się tej dwójki, to drużyna straci na wartości jakieś 30 procent. Wisła potrzebuje wzmocnień! ZOBACZ TAKŻE: Kosowski zaprasza na Cypr! TO ONA ODMIENIŁA "KOSĘ"!