- Inne kluby są lepsze. My ze spokojem będziemy robić swoje i w maju zobaczymy jaki efekt to przyniesie. Tu graliśmy z liderem i nie straciliśmy bramki z czego możemy być zadowoleni - dodał Reiss. Kapitan Lecha ma pretensje do trenera, że ten nie pozwolił mu dokończyć spotkania. - Mam pewien niedosyt, wręcz byłem wkurzony w momencie kiedy na kwadrans przed końcem musiałem zejść z boiska. Wynik nie był jeszcze rozstrzygnięty. Należało zaatakować, strzelić drugą bramkę i doprowadzić do euforii kibiców. Jestem Lechitą z krwi i kości , byłem zły. Smutno jest gdy się schodzi z płyty w takim meczu. To jednak była decyzja trenera i nie zamierzam jej komentować. Chociaż nigdy nie należałem do ulubieńców trenera Smudy - zaznacza. Król strzelców ostatniego sezonu Orange Ekstraklasy nie martwi się tym, że nie pokonał bramkarza Legii. - Nieważne kto strzela bramki, ważny jest sukces zespołu. Na zwycięstwie z Legią zależało nam bardzo. To spotkanie ma duże znaczenie dla naszych kibiców. Trzeba się cieszyć, że kolejny bój rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść. Legia trzeci raz z rzędu wyjeżdża z Bułgarskiej pokonana. Brawa dla całego zespołu za walkę i determinację - to mogliśmy przeciw nim zestawić. Początkowo było sporo nerwowości w grze i mało sytuacji podbramkowych. Jednak nam nie chodziło o styl a tylko o zdobycie trzech punktów. Maciej Borowski, Poznań