Kamery służące sędziom sprawdzają się wyśmienicie w NHL czy NFL. Dlaczego nie mielibyśmy spróbować tego w Polsce? Przekonaj się sam: "Sędzia, czy kalosz"! Jacek Granat, międzynarodowy sędzia pierwszoligowy: - Nie mogę się wychylać wbrew przepisom. Wiem, że FIFA pracuje nad tym takim projektem i trzeba poczekać na konkretne decyzje. Testowane są różne urządzenia, ale póki co nie ma wiążących opinii i dla mnie nie ma tematu. Gdyby jednak, tak chociaż na próbę, wprowadzić możliwość telewizyjnej analizy po sytuacjach spornych w obrębie pola karnego, czy też dotyczących linii bramkowej. Zostawmy już w spokoju spalone, bo gra faktycznie wiązałaby się ze zbyt dużą ilością przerw. - Przyznam szczerze, że dla mnie jest to nierealne. Nie wyobrażam sobie sędziego, który co chwilę podbiega do telewizora, zastanawia się i dopiero wtedy podejmuje decyzje. To nie ma sensu. Już lepiej usiąść na trybunie i stamtąd oceniać, czy był karny lub nie, lub czy piłka przekroczyła linię bramkową, albo nie przekroczyła... Ale przecież akurat takich sytuacji, podkreślmy, że mówimy tylko o polu karnym i linii bramkowej, nie ma wiele, najwyżej trzy czy cztery w trakcie meczu... - A skąd Pan wie, że będzie ich tak mało. Nie można być tego takim pewnym. Poza tym jak Pan sobie to wyobraża? Macie jakiś konkretny pomysł? Prosty i zwyczajny. Canal Plus zadeklarował się, że chętnie udostępniłby swoje materiały do pomocy w analizie takich spornych sytuacji. Sędzia główny podbiega do monitora technicznego arbitra, ogląda powtórkę i na coś się decyduje. Trwało by to najwyżej 30 sekund. Czy nie warto więc poświęcić chwili, żeby ewidentnie nie skrzywdzić którejś strony? - Dla mnie nie jest to tak oczywiste. Proszę wyobrazić sobie, co by było gdyby taka telewizyjna powtórka zrodziła kolejne wątpliwości. Przecież nawet w "Kontrowersjach" w Canale Plus czasami czterech ekspertów ogląda jedno zdarzenie kilka razy i jaki jest efekt? Zazwyczaj opinie podzielone są na 2:2. I co wtedy? Oglądać to samo w kółko po czterdzieści razy? Taka analiza rzeczywiście nie pomogłoby Panu w pracy? - Nie jestem przekonany. Poza tym myślę, że jest to za drogie przedsięwzięcie i na razie nie stać nas na to. Trzeba znaleźć sensowne rozwiązanie, ale dla mnie od pracy na boisku jest sędzia i to jemu płacą za podejmowanie decyzji. Rozmawiał: Rafał Dybiński, INTERIA.PL