Po wygranej z Wisłą w Puławach 1-0, zespół prowadzony przez Marcina Brosz wywalczył oczekiwany awans. Przez większą część sezonu nic jednak nie wskazywało, że tak będzie. Po 10 kolejkach Nice I ligi drużynie, z 12 pkt. na koncie, było bliżej do grupy spadkowej niż do ekip z czołówki tabeli. Górnik zajmował wtedy 11 miejsce ze stratą dziewięciu punktów do Zagłębia i przewagą ledwie czterech nad trzecim od końca MKS-em Kluczbork. Jeszcze na sześć kolejek przed zakończeniem sezonu zabrzanie byli na dziewiątej pozycji, tracąc 11 "oczek" do liderującej wtedy Sandecji i siedem do Chojniczanki, Zagłębia i GKS. Potem nastąpiła jednak fantastyczna seria sześciu kolejnych wygranych i w niedzielę piłkarze, wspólnie z kibicami mogli świętować upragniony awans. - Euforia była niesamowita. Zaczęło się już na płycie boiska w Puławach. Kolejny etap w autobusie w najbliższym gronie, no i najpiękniejszy moment, z naszymi fanatykami na terenie Zabrza. Noc była długa, ale to wszystko zasługiwało na to, żeby sezon zwieńczyć taką radością. Dalej zresztą tym żyjemy. Dla mnie kolejny dzień po awansie to świętowanie z rodziną, która przyjechała. Wszyscy tym żyli na finiszu sezonu. Dziś myślę już o rehabilitacji, żeby się sprężyć i jak najszybciej wrócić, bo Ekstraklasa nowy sezon zaczyna przecież wcześniej - mówi Szymon Matuszek, który z powodu kontuzji nie zagrał w dwóch ostatnich meczach sezonu, a zwycięstwo w Puławach oglądał z kolegami z ławki rezerwowych. - To niesamowita rzecz, a jednocześnie odkupienie win, bo uczestniczyłem w tym zeszłorocznym spadku. Dlatego ta radość jest podwójna, kamień z serca spada, że po roku udało się wrócić. Nie ważny wiek, czy ktoś ma 18 czy 33 lata, ta radość jest niesamowita, zostawiliśmy przecież sporo zdrowia na boisku, a wszystko było podporządkowane jednemu celowi - podkreśla piłkarz zabrzańskiej jedenastki. Czego po Górniku, w którym nie brakuje przecież młodych zawodników, których trener Brosz szeroką ławą wpuścił do składu, można oczekiwać już w ekstraklasowym sezonie? - Przyznam, że nie spodziewałem się, że te pytania będą padały tak szybko. Kiedy kibice wbiegli na murawę stadionu w Puławach, to już były stawiane przed nami pierwsze cele. "Co Szymon, teraz walczymy o mistrza" mówili fani. Ja odpowiem tak, jak mówi trener, na razie o tym nie myślimy. Zobaczymy, jaka będzie kadra i wtedy będziemy stawiali przed sobą kolejne cele. Myślę, że będzie tak, jak pod koniec tego zakończonego sezonu, kiedy skupialiśmy się na każdym kolejnym przeciwniku, bez względu na to czy był to zespół z czołówki czy nie. To nam wychodziło najlepiej i teraz powinno być tak samo. Czy to Legia czy niżej notowany rywal, to trzeba będzie się skupiać na każdym kolejnym rywalu - mówi Szymon Matuszek. Michał Zichlarz, Zabrze