INTERIA.PL: Niedzielny hit kolejki jest na wagę tytułu mistrzowskiego? Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły: Ten mecz może, ale nie musi rozstrzygnąć o mistrzostwie. Jeśli my go wygramy, to niekoniecznie to musi być rozstrzygnięcie wyścigu o tytuł. Ale gdyby się to Legii udało, to już mielibyśmy trudno. Na serio uważasz, że na wypadek pokonania Legii nie będziecie najbliżej tytułu? Przecież zostaną Wam dwa mecze ze słabszymi ekipami - ŁKS-em i Lechią, a także ze Śląskiem u siebie, który na wyjeździe sporo traci. - Owszem, jeśli pokonamy Legię, będziemy faworytem do mistrzostwa, ale nie zdecydowanym. Wygranie meczów z drużynami nawet teoretycznie słabszymi, broniącymi się przed spadkiem nie jest łatwo. Zwłaszcza na ich terenie. Nie zaskoczyła Cię postawa Legii w półfinale Pucharu Polski? Przecież warszawianie byli ledwie od dwa kroki od zdobycia tego trofeum, a wystawili rezerwowy skład. - Na pewno trener Urban miał swoje powody, aby taki skład wystawić. Pozwolił odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. Nie sądzę jednak, by trener Legii odpuszczał mecz półfinału Pucharu Polski. Jakby na to nie patrzyć, to nie jest moja sprawa. Moją sprawą jest dobre przygotowanie się i skoncentrowanie na niedzielnej konfrontacji z Legią w jakim by ona nie wyszła składzie, choć podejrzewam, że wyjdzie w optymalnym. Legioniści mają bodaj najbardziej kreatywną pomoc w lidze z Rogerem, Gizą i Iwańskim. W drugiej linii są troszkę słabsi jeśli chodzi o odbiór piłki, w czym z kolei Wy jesteście mocni, dzięki Radkowi Sobolewskiemu. Jak widzisz to starcie na środku pola? - Myślę, że potencjały obu drużyn są podobne. Wierzę w to, że wbrew remisowi w Gliwicach jesteśmy w dobrej dyspozycji i zwłaszcza u siebie przez większą część meczu potrafimy mocno napierać na przeciwnika, stwarzać sporo sytuacji. Mam nadzieję, że chociaż jedna z nich skończy się golem, który da nam zwycięstwo. Waszym oczkiem w głowie będzie snajper Takesure Chinyama. Zamierzacie kryć go indywidualnie, czy przekazywać sobie? - Wiadomo, że krycie kogoś "plastrem" to już jest prehistoria. Wiemy doskonale, jakim napastnikiem jest Chinyama. To piłkarz szalenie niebezpieczny, potrafi stwarzać zagrożenie dla bramki rywala i strzelać gole z niczego. Czego się spodziewać po Waszej grze? Piłkarskich szachów, czy ataków od pierwszej do ostatniej minuty, jak z Górnikiem Zabrze? - Nie wiem, jak będzie, ale mamy swój styl gry i będziemy go chcieli realizować. Mieliście dziewięć dni przerwy przed starciem z Legią - nie za dużo? - Trudno powiedzieć. Jak się jest w formie, to można grać i co trzy dni. Gorzej, jeżeli tę formę trzeba budować, albo gdzieś jej szukać. Wiesz jak długo trwała sprzedaż biletów na ten mecz? - Godzinę? Nie, cztery, ale to i tak rekord. A kompletu nie było przecież nawet na derbach. - Nie byłem tym zaskoczony. Legia przyciąga, bo jest liderem. To wymarzony przeciwnik w decydującym momencie walki o tytuł. Jak w treningach wyglądała defensywa bez Marcina Baszczyńskiego, który już Wisły nie wspomoże? - Wyglądała tak jak do tej pory, bo miejsce Marcina zajął Peter Szinglar. Przynajmniej na treningach, ale w meczu tak to też pewnie będzie wyglądało. Sama praca niewiele wyglądała od tej prowadzonej razem z Marcinem. Tyle że ja musiałem szukać kogoś innego do ćwiczeń wykonywanych parami (śmiech). Wypadło na Krzysia Mączyńskiego. Rozmawiał: Michał Białoński <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/skorza-moc-jest-z-nami,1303496">ZOBACZ CO O MECZU Z LEGIĄ MÓWI TRENER WISŁY MACIEJ SKORŻA!</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/urban-wisla-zagra-pod-presja,1303291,812">JAN URBAN: WISŁA ZAGRA POD PRESJĄ</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/brozek-z-legia-jak-lyse-konie,1303518">SPRAWDŹ CO PRZED MECZEM Z LEGIĄ MÓWI PAWEŁ BROŻEK!</a>