Ja chciałem dać do zrozumienia, że przedstawiciele naszego prawa nie są obraźliwi, a obrzydliwi, ponieważ okropnie brzydzą się zainteresować aferami, przekrętami i skandalami cyklicznie wybuchającymi w naszej (s)kopanej. Widocznie niektórzy reprezentanci polskiego wymiaru sprawiedliwości działają w myśl przysłowia, które ze względu na wagę problemu zacytuję po literkach: Lepiej gówna nie ruszać, bo po pierwsze śmierdzi, a po wtóre można się nim ubabrać. Natomiast Tych, którzy czynią mi zarzut, że nie zgłosiłem moich zastrzeżeń dotyczących działalności niezgodnej z prawem futbolowego środowiska do Organów ścigania, odsyłam do lektury mojej książki (PZPN - Czy Przestępcy Zrzeszeni Przeciw Nam), wydanej w grudniu 2004 r., Tam przedstawiłem fakty i dowody, które potwierdzają nie tylko, nie zgodną z prawem obowiązującym w Polsce, działalność związkowych bossów, ale również permanentne łamanie sfałszowanego w 2000 roku Statutu. Tyle tytułem wyjaśnienia, a teraz kilka - świeżych, jak bułeczki - konkretów. Tych, który spodziewali się dymisji, po aresztowaniu przez Interpol Łukasza M., szefa fińskiej ekipy Eugeniusza Nowaka, spotkał srogi zawód ponieważ wiceprezes piłkarstwa młodzieżowego w PZPN, przebywał w tym czasie na super ważnym , służbowym wyjeździe w dalekiej Malezji. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie dwa fakty, które w "Nowościach Toruńskich" opisał red. Radosław Kowalski. Otóż okazało się, że w tym samym czasie, w tym atrakcyjnym zakątku świata przebywała drużyna Kujawiaka Włocławek, której kierownictwo zapowiada w wiosennej rundzie skuteczną walkę o awans do ekstraklasy. Wprawdzie rzecznik prasowy Kujawiaka, Rafał Maślanka - na pytanie dziennikarza o skład "malezyjskiej ekipy" - najpierw zapewniał, że nic nie wie o wspólnej z wiceprezesem PZPN eskapadzie swojej drużyny do Malezji, jednak kilkanaście (dosłownie) minut później, sam zadzwonił do redakcji i oświadczył: "Mogę oficjalnie potwierdzić, że Eugeniusz Nowak jest w Azji. Ale proszę nie łączyć jego wyjazdu ze zgrupowaniem klubu. Z racji pełnionej funkcji wiceprezes PZPN ds. piłki młodzieżowej, ma tam omówić szczegóły dotyczące zaplanowanego na lato towarzyskiego meczu drużyn do 23 lat Malezji i Polski, który ma być rozegrany w naszym kraju". W kontekście tej wypowiedzi co najmniej dziwne wydaje się stwierdzenie rzecznika PZPN Macieja Kocięby, które również zacytuję po literkach: "Nic nie wiem na temat tego wyjazdu. Nie mogę więc niczego komentować, bo nie wiem, w jakim charakterze Eugeniusz Nowak przebywa w Azji". Ciekaw jestem jak obaj rzecznicy zachowają się , jeśli okaże się, że nasz futbolowy bohater podróżował tymi samymi środkami lokomocji , a jego adres malezyjskiego zakwaterowania był identyczny (różniący się tylko numerem pokoju) co sportowej ekipy z Włocławka. Jeśli okaże się to prawdą, to z dużą uwagą będę śledzić wiosenną walkę Kujawiaka o awans, a szczególnie zwrócę uwagę na obsadę i pracę meczową "gwizdków". Natomiast korzystając z okazji zwracam się, jako członek Klubu Wybitnego Reprezentanta, do pana Nowaka z gorącą prośbą, by zarezerwował mi bezpłatną kartę wstępu na superatrakcyjny pojedynek naszej młodzieżówki ze światowej klasy przeciwnikiem - Malezją, bo jak wieść gminna niesie, wszystkie bilety na ten mecz (jeszcze nie wiadomo, na jakim stadionie się odbędzie) zostały już dawno sprzedane... Kolejnym niezłym kwiatkiem w temacie gwałtownych faktów była reakcja "Zibiego" na jak najbardziej słuszne pismo Wiesława Wilczyńskiego, w którym szef sportu polskiego żąda wyjaśnień dotyczących "fińskiego draństwa". Otóż na następny dzień do ministra sportu zadzwonił "Zibi" i w niewybredny sposób wyraził swój sprzeciw przeciwko wtrącaniu się pana Wilczyńskiego do tej bulwersującej - "zrypanej sprawy". Mnie taka reakcja Zbigniewa B. nie dziwi, bowiem bossowie Związku są święcie przekonani, że PZPN nie podlega polskiemu prawu (taka futbolowa enklawa bezprawia w środku Polski), a brak trzy lata temu jakiejkolwiek reakcji minister od WYCHOWANIA I SPOTRU, pani Krystyny Łybackiej i poprzednika Wilczyńskiego, Adama Giersza,(wiedzieli o gwałtownych faktach od prezesa Polskiej Konfederacji Sportu-Andrzeja Kraśnickiego) potwierdza tylko tę tezę. Zatem, jeśli Łukasz M. i (zapewne, by złagodzić wyrok, pójdzie na współpracę "puści farbę" w śledztwie, kto był z nim?) spółka zostaną skazani przez fiński Sąd, to będziemy mieli niezły pasztet, bowiem w świetle obowiązującego prawa, Ci, którzy tuszują, mataczą, utrudniają śledztwo i ochraniają przestępców - podlegają karze. Co zaś się tyczy spraw krajowych, to bardzo ciekawą (na wskroś wychowawczą) decyzję podjął PZPN w sprawie piłkarzy Polaru, Tomasza R. i Jacka S. , przeciwko którym prokuratura wrocławska (dysponująca ponoć mocnymi dowodami) prowadzi postępowanie karne. Otóż jedna z "miodowych komórek", zajmująca się sprawami dyscypliny, autorytatywnie oświadczyła, że w/w zawodnicy mogą w dalszym ciągu zarabiać na grze w piłkę, do czasu kiedy prokuratura nie zakończy śledztwa i upubliczni konkretnych zarzutów!!! A później ( podpowiadam związkowym szefom PZPN) "miodowi mędrcy" od łamania prawa, powiedzą, że dopóki Sąd nie wyda prawomocnego wyroku, itd., itp. Takie zagrywki spowodują, - czas nieubłagalnie ucieka - że podejrzani o kupczenie punktami kopacze zakończą karierę, lub... nastąpi jak w przypadku Szczakowianki i FOZZ-u - przedawnienie. A dla przykładu w takich Niemczech, kraju aktualnych wicemistrzów świata i gospodarzy przyszłorocznego mundialu, już na początku prokuratorskiego śledztwa, dotyczącego "wygwizdywanych i ustawianych" spotkań, władze niemieckiej piłki zawiesiły DOŻYWOTNIO głównego winowajcę, sędziego Roberta Heyzera. Kolejną zagrywką prawną jest "wyrok" trzyosobowego gremium (Eugeniusz Staniek, Henryk Apostel, Zbigniew Koźmiński) w sprawie widzewskiej licencji. Otóż okazało się, że wszystko jest w porządku, bo długi łódzkiej drużyny ma według szacownego gremium pokryć współtwórca (obok Andrzeja Grajewskiego) wielkiego Widzewa - Andrzej Pawelec. Z posiadanych informacji wiem, że Andrzej Pawelec, już niedługo wystąpi - jak najbardziej słusznie - z pozwem przeciwko PZPN, który do swojej nie fair prowadzonej gry , wmanewrował jego osobę. Ale szerzej o tej sprawie, jak i o "oddaniu licencji" GKS-owi oraz prawomocnemu wyrokowi Trybunału Arbitrażowego, dotyczącego Szczakowianki, a także "niusów", dotyczących spadających skoczków - za tydzień. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym.