Najwięcej kibiców, już tradycyjnie, przyszło zobaczyć spotkania drugiego w tabeli Lecha Poznań, broniącej tytułu i lidera Legii Warszawa oraz Śląska Wrocław. W przypadku Lecha i Śląska frekwencja praktycznie pokrywała się ze średnią z całego sezonu, a na jej wzrost nie wpłynęła np. atrakcyjność przeciwników - Wisły Kraków z byłym szkoleniowcem "Kolejorza" Franciszkiem Smudę w przypadku poznańskiej drużyny oraz KGHM Zagłębia Lubin, czyli lokalnego rywala wrocławian (w dodatku oba zespoły nie mogą być pewne utrzymania). Stadion Legii odwiedziło tysiąc osób mniej niż zazwyczaj, ale wpływ na to mogła mieć fatalna w Warszawie w sobotę pogoda oraz marka rywala - bydgoskiego Zawiszy, za którym w dodatku na znak protestu nie jeżdżą najbardziej zagorzali fani. Większą frekwencję zanotowano na inaugurację rundy dodatkowej w Szczecinie. Poniedziałkową potyczkę Pogoni z Górnikiem Zabrze oglądało 9317 widzów, czyli o 26 procent więcej niż wynosi średnia z całego sezonu. Wynika to zapewne też z dobrej dyspozycji "Portowców", którzy na wiosnę jeszcze nie przegrali. Wzrostu zainteresowania można również oczekiwać w przypadku Lechii Gdańsk. Ten zespół ostatni zakwalifikował się do tzw. grupy mistrzowskiej, a "w prezencie" otrzymał trzech atrakcyjnych rywali w rundzie finałowej - na PGE Arenie zagra z Legią, Lechem i Wisłą. "To jest świetne zestawienie. Podejmujemy przecież dwie najsilniejsze drużyny w ekstraklasie oraz "Białą Gwiazdę". Co prawda pod względem sportowym Wisła trochę obecnie ustępuje dwóm pozostałym zespołom, ale nasi sympatycy są zaprzyjaźnieni. Te trzy spotkania zapowiadają się niezwykle atrakcyjnie. To dla nas najlepszy terminarz z możliwych" - powiedział rzecznik klubu Michał Lewandowski. W sezonie zasadniczym 15 spotkań biało-zielonych oglądało w Gdańsku przeciętnie 12 426 widzów. W maju władze klubu i piłkarze liczą na wyższą frekwencję. W sobotę pojedynek z Legią ma obejrzeć około 20 tysięcy widzów. "Na większe zainteresowanie kibiców ma wpływ kilka czynników. Atrakcyjny rywal, dogodny termin i sprzyjająca pogoda" - zaznaczył Lewandowski. Na układ meczów w fazie finałowej nie narzekają również piłkarze Lechii. "Ja jestem bardzo zadowolony. Zawsze fajnie rywalizować z Legią i Lechem, zwłaszcza na własnym stadionie. To będzie dodatkowy smaczek dla kibiców. Mamy nadzieję, że przyjdzie ich więcej niż ostatnio, bo zdecydowanie lepiej się gra, kiedy dopinguje cię 25 tysięcy ludzi niż np. 9,5. Nie chcę bawić się w analizy, że lepiej byłoby gościć na własnym stadionie słabsze ekipy, bo nasza ekstraklasa jest nieprzewidywalna i każdy może wygrać z każdym. Przecież z Legią w sezonie zasadniczym zdobyliśmy sześć punktów, a z Podbeskidziem tylko jeden" - zauważył bramkarz Mateusz Bąk. Z oceną sportowego aspektu reformy eksperci radzą się wstrzymać do końca sezonu. "Na razie za wcześnie na wnioski. Poza tym myślę, że najlepiej reformę mogliby ocenić sami uczestnicy rozgrywek. Zapewne będą narzekać ci, którzy na koniec zajmą niższe miejsce niż po sezonie zasadniczym. I odwrotnie. W tej chwili można stwierdzić, że z reformy jest zadowolony Widzew Łódź. Gdyby obowiązywał dotychczasowy system, nie utrzymałby się w lidze. Dzięki nowej formule wciąż ma szanse" - powiedział PAP były piłkarz reprezentacji Polski Grzegorz Mielcarski, obecnie ekspert telewizyjny Canal Plus. Zestawienie frekwencji: sezon zasadniczy 1. kolejka rundy finałowej Lech Poznań 19 255 - 19 015 Legia Warszawa 15 028 - 14 009 Śląsk Wrocław 11 147 - 11 156 Ruch Chorzów 6 223 - 6 500 Cracovia Kraków 7 755 - 6 393 Korona Kielce 6 807 - 6 369 Jagiellonia Białystok 4 986 - 4 062 Pogoń Szczecin 7 359 - 9 317