Widzew po dwóch latach wrócił w szeregi pierwszoligowców. Po uzyskanym w dobrym stylu awansie do Orange Ekstraklasy w klubie zaszło wiele zmian. Trener Stefan Majewski zrezygnował z prowadzenia zespołu, a z drużyny odeszło kilku doświadczonych zawodników. Włodarze Widzewa nie dokonali spektakularnych transferów, stawiając na młodych i perspektywicznych zawodników. Na ławce trenerskiej zasiadł szkoleniowiec na dorobku Michał Probierz. Fani Widzewa z ciekawością i niepewnością czekali na pierwszy mecz swoich ulubieńców w ekstraklasie. Obawy jednak okazały się niepotrzebne. Probierz stworzył ciekawą drużynę, która walczy na całej długości i szerokości boiska. "Młode wilki" Probierza w meczu z Groclinem pokazali wiele ciekawych akcji. Łódzkiej młodzieży brakuje jeszcze doświadczenia i boiskowego cwanictwa, ale jeśli w kolejnych spotkaniach zaprezentują podobną dyspozycję, co w piątkowym meczu, to sprawią kłopoty niejednej drużynie. Mecz otwarcia nowego sezonu Orange Ekstraklasy gospodarze rozpoczęli nerwowo. Trema wkradła się w szeregi graczy Widzewa, co wykorzystał Piotr Rocki już w 7. minucie, zdobywając pierwszego gola w sezonie 2006/2007. Rocki wykorzystał błąd Jakuba Rzeźniczaka i strzałem z linii pola karnego pokonał Bartosza Fabiniaka. Stracony gol nie podłamał łodzian. Wręcz przeciwnie. Podziałał na nich mobilizująco, co szybko przyniosło efekt w postaci wyrównującej bramki. Pięknym uderzeniem z dystansu popisał się debiutujący na pierwszoligowych Krzysztof Sokalski, po którym Sebastian Przyrowski musiał wyciągać piłkę z siatki. Gospodarze poszli za ciosem i na bramkę Groclinu sunął atak za atakiem. Doskonałą sytuację do zdobycia gola łodzianie stworzyli w 29. minucie. Nened Zecevic posłał dokładną wrzutkę do nadbiegającego Marcina, który świetnie uderzył głową z 10 metrów, ale jeszcze lepszą paradą zademonstrował Przyrowski. Po zmianie stron kibice w dalszym ciągu byli świadkami ciekawego widowiska. Obie drużyny dążyły do zdobycia goli i zarówno Fabiniak i Przyrowski mieli pełne ręce roboty. W 55. minucie na trybunach stadionu Widzewa zapanował szał radości. Sasza Bogunović znakomicie podał prostopadle do Bartosza Iwana. 22-letni piłkarz w sytuacji sam na sam nie dał najmniejszych szans Przyrowskiemu. Po tym golu Widzew nie atakował już z takim zapałem. Optyczną przewagę uzyskali grodziszczanie, ale łodzianie mądrze się bronili i jak tylko nadarzyła się okazja starali się skontrować rywala. Do ostatnich minut trwała zażarta walka. Widzew bronił korzystnego rezultatu, a Groclin za wszelką cenę dążył do wyrównania. W doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną zobaczył Mariusz Mowlik, co ułatwiło zadanie gospodarzom. Więcej goli już nie padło i niespodzianka stała się faktem. <a href="http://pilka.interia.pl/liga/1/wyn?mecz=209088">Zobacz opis meczu</a>