Już niedługo system rozgrywek Ekstraklasy, w którym każda drużyna występuje 37 razy w sezonie, może być tylko wspomnieniem. Władze spółki zarządzającej ligą zastanawiają się nad zmianami, ale przynajmniej na razie, wykluczają powrót do 16-zespołowej ligi bez dodatkowej rundy. Nie jest też przesądzone, czy w przyszłym sezonie liga będzie grać w obecnej formule. - Przede wszystkim nie jest to najlepszy moment na podejmowanie tej dyskusji. To tak jakby pytać maratończyka na 20. kilometrze, czy 42 km to odpowiedni dystans. Innej odpowiedzi udzieli na początku, innej w trakcie, innej na mecie biegu - mówi Interii Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy SA. W tej chwili kluby Ekstraklasy w sezonie grają 30 meczów w tzw. rundzie zasadniczej i siedem spotkań w rundzie dodatkowej. Po fazie zasadniczej punkty są dzielone na pół. Ta formuła miała uatrakcyjnić rozgrywki i w wielu kwestiach przyniosła spodziewane efekty. W takim kształcie Ekstraklasa gra od sezonu 2013/2014. Kluby jednak narzekają, że obecny system jest niesprawiedliwy. Dzielenie punktów pomaga słabszym. Tym, którzy walczą o utrzymanie. W przypadku najlepszych, czyli drużyn, które przez 30 kolejek zgromadziły pokaźną liczbę punktów sprawia, że w dodatkowej rundzie przewaga lidera jest dużo mniejsza. Tak było w poprzednim sezonie z Legią Warszawa, tak będzie też teraz - prawdopodobnie z Piastem Gliwice. W tej chwili lider ma aż osiem punktów przewagi nad drugą drużyną, ale po podziale stopnieje ona do czterech. I jest to największy, a być może jedyny minus obowiązującego systemu. Bo szereg spraw, które Ekstraklasa SA chciała zrealizować reformując rozgrywki, udało się osiągnąć. - Obecna debata przyjęła specyficzną formę koncertu życzeń. Nikt nie patrzy na interes ligi jako całości, co więcej nie padają nawet o to pytania. Ja lubię rozmawiać o twardych liczbach. Frekwencyjnie ESA37 dała w każdym z dwóch ostatnich sezonów ok. 500 000 widzów na trybunach w rundzie finałowej. Ci kibice zobaczyli 2,6-2,7 gola na mecz, podczas gdy przed reformą było to 2,3-2,4 bramki - wylicza Marzec. I dodaje: - Słyszymy jednak głosy klubów i na ich bazie temat ten będzie analizowany na forum rady nadzorczej i forum klubów Ekstraklasy. W najbliższej fali badań marketingowych będziemy też pytać respondentów o ocenę formatu rozgrywek. Większości zawodników nie podoba się gra w obecnym systemie. I nawet nie chodzi o to, że grają częściej, ale uważają, że pomysł dzielenia punktów jest po prostu niesprawiedliwy. Rozwiązań jest kilka: 1) Utrzymanie ESA37, 2) Powrót do 16-zespołowej ligi i 30 meczów w sezonie, 3) Powiększenie ligi do 18 zespołów, 4) Utrzymanie ESA37, ale bez podziału punktów. Realnie jednak rzecz biorąc, punkt trzeci byłby możliwy do realizacji najwcześniej za dwa lata. Na drodze stoi dość skomplikowany statut PZPN, który zakłada grę w 16-zespołowej lidze. Marzec: - W kwietniu 2015 roku został przyjęty przez zarząd PZPN regulamin rozgrywek Ekstraklasy oparty o system ESA37. Nie ma on granicznej daty obowiązywania, ale na swoim forum kluby rozmawiały o powrocie do dyskusji po dwóch kolejnych sezonach gry w tym systemie. Oczywiście, zarząd PZPN może podjąć uchwałę o zmianie regulaminu, ale na dziś w przyszłym sezonie obowiązywałby system ESA37. Stanowisko Ekstraklasy wobec tego systemu się nie zmienia. W wypowiedzi prezesa Marca kluczowe są słowa "na dziś". Prezes nie odpowiada jednoznacznie, czy w sezonie 2016/2017 liga będzie wyglądała dokładnie tak, jak teraz. Jest jedynie pewny, że wciąż w Ekstraklasie będzie występować 16 drużyn. Czy więc można się spodziewać powrotu do zwykłego systemu, który obowiązywał w Polsce przez lata? - Na pewno zmniejszenie liczby meczów może być drogą do sytuacji, która była przez lata wyśmiewana przez media. Byliśmy ewenementem na skalę europejską z trzymiesięczną przerwą zimową i większą liczbą sparingów w tym czasie niż meczów o stawkę wiosną - przypomina Marzec. Właśnie to były główne powody do zmiany systemu rozgrywek. W raporcie Ekstraklasy z marca tego roku czytamy krótkie podsumowanie głównych założeń reformy. Cele zrealizowane to m.in. wcześniejszy start rozgrywek, większa liczba rozgrywanych meczów, zwiększenie liczby młodzieżowców, obecność w mediach częściej niż 30 tygodni w roku czy większe przychody z praw mediowych i marketingowych. Osobnym kryterium są cele przeznaczone "do dalszej obserwacji", a chodzi tu głównie o zwiększenie frekwencji na stadionach, przychodów z dnia meczowego czy zwiększenia atrakcyjności klubów pod względem marketingowym. Nie da się ukryć, że więcej jest pozytywów niż negatywów, ale poważne wątpliwości budzi moralność obecnego systemu. - Grałem w wielu ligach, ale nigdy nie spotkałem się z taką formułę. Uważam, że to dziwne. Podział punktów krzywdzi tych, którzy przez cały rok ciężko pracowali. W ostatnich kolejkach można stracić wszystko - mówił jakiś czas temu Erik Jendriszek, napastnik Cracovii. Jego zdanie nie jest jednak odosobnione. Wydaje się, że najrozsądniejszym pomysłem byłoby poszerzenie ligi do 18 drużyn. Wówczas w sezonie piłkarze rozgrywaliby 34 mecze, a to prawie tyle, ile w systemie ESA37. Do tego dochodziłyby spotkania w Pucharze Polski i ewentualnie w rozgrywkach europejskich. Nie jest jednak możliwa natychmiastowa zmiana i powiększenie ligi od razu. Na takie ewentualne zmiany potrzeba czasu. - Co do przyszłości, to trzeba pamiętać, że na zmianę liczebności zespołów w lidze potrzeba około dwóch lat. Mówiąc o kolejnym sezonie musimy więc poruszać się w ramach Ekstraklasy składającej się z 16 zespołów. Na ostatnim posiedzeniu zarządu PZPN w ubiegłym tygodniu został nawet przyjęty terminarz zakładający grę w systemie ESA37 w sezonie 2016/2017 - tłumaczy Marzec. Wydaje się więc, że liga w końcu zostanie powiększona, ale dopiero za jakieś dwa-trzy lata. To dobre rozwiązanie, bo władze spółki zarządzającej ligą będą miały czas, by wszystko doskonale zaplanować i przygotować. Zresztą już wcześniejsze założenia mówiły, że system ESA37 będzie obowiązywał przynajmniej przez cztery sezony. Zdaniem analityków, dopiero po tym czasie można rzetelnie ocenić formułę rozgrywek. Inna sprawa to, rzecz jasna, pieniądze. Ekstraklasa SA podpisała wiele umów, z których musi się wywiązywać. Nawet jeśli zdecyduje się na zmiany, to zrobi to w taki sposób, by nie ucierpiał przy tym jej wizerunek. Zresztą jego poprawa także była jednym z założeń reformy ESA37. - Ekstraklasa ma szeroki wachlarz partnerów marketingowych i medialnych. Ewentualne zmiany systemu rozgrywek trzeba rozpatrywać także pod tym kątem - kończy Marzec. Na dziś nie wiadomo więc w jakiej formule piłkarze wyjdą na ligowe boiska w lipcu przyszłego roku. Łukasz Szpyrka