Lotto Ekstraklasa startuje już w piątek! Sprawdź szczegóły!Piotr Jawor, Interia: Poza Polską grał pan 16 lat. W zagranicznych klubach obcokrajowiec ma łatwiej czy trudniej niż gracz pochodzący z danego kraju? Arkadiusz Radomski: - Zdecydowanie trudniej. Na każdym treningu musisz udowadniać, że jesteś lepszy, i że to właśnie tobie należy się miejsce w składzie. I to musisz być zdecydowanie lepszy, bo przy dwóch wyrównanych zawodnikach trenerzy zawsze sadzali na ławce obcokrajowca. Pod tym względem były jakieś różnice między ligą austriacką a holenderską, która słynie ze świetnego szkolenia? - W Austrii Wiedeń mieliśmy naprawdę mocną ekipę i trzeba się było natrudzić, by mieć miejsce w składzie. Z kolei Holendrzy bardzo dbają o szkolenie. Moim zdaniem robią to najlepiej na świecie. Zaraz ktoś powie, że ich piłka jest w dołku, ale to wynika ze zmiany pokoleniowej. Holendrzy naprawdę zwracają wielką uwagę na szkolenie, które jest kompleksowe - od techniki, przez taktykę, po kwestie mentalne. I dotyczy to już bardzo młodych zawodników. W takim razie stawiam tezę: "W Ekstraklasie często zdecydowanie większy kredyt zaufania dajemy obcokrajowcom niż Polakom". Zgadza się pan czy nie? - Widzi pan to dokładnie tak samo jak ja. Często sprowadzamy bardzo przeciętnych piłkarzy, płacimy im spore pieniądze, a młodzi Polacy muszą czekać - czasem nawet bardzo długo - na swoją szansę. Inna sprawa, że ze szkoleniem piłkarzy też mamy wielkie problemy. Z czego to wynika, że w Polsce dajemy grać tak wielu przeciętnym obcokrajowcom? - Może komuś się narażę, ale chodzi tu głównie o menedżerów. Kogoś mają, chcą mu znaleźć klub i w końcu znajdują. Ten biznes musi się kręcić. A może mocna pozycja obcokrajowców wynika z tego, że jak polski klub już za kogoś zapłaci, to ten ktoś musi grać, a nie siedzieć na ławce? - Coś w tym może być, ale pamiętajmy, że skład ustala trener, który ręczy za to swoją posadą, więc teoretycznie powinien on zrobić wszystko, by zawodnicy grali. U nas jednak często popełnia się wielki błąd, bo za transfery odpowiadają właśnie trenerzy, a nie dyrektorzy sportowi. Poza tym nie potrafimy też korzystać z doświadczenia piłkarzy, którzy kiedyś grali w danym klubie. Proszę mi pokazać, ilu zawodników z ekstraklasową przeszłością później znajduje zatrudnienie w swoim klubie? Tymczasem mogliby szkolić młodych czy prowadzić akademię. Co Pan sądzi o przepisie obowiązkowej gry zawodnika do 22. roku życia, który wchodzi od przyszłego sezonu? - W zachodnich ligach takiego przepisu nie mają, a w kadrach pierwszych zespołów jest miejsce dla 17- czy 18-latków, a my wprowadzamy przepis dla 22-latka. Niestety, ale szkolenie w Polsce jest bardzo złe i nie zmienią tego żadne narodowe modele gry. To wszystko należałoby przeorganizować. Czy nowy przepis zmieni w jakiś sposób pana podejście do szkolenia? - Wraz z Andrzejem Niedzielanem prowadzimy akademię, gdzie trenują zawodnicy od 6. do 19. roku życia. Przygotowujemy ich kompleksowo pod każdym aspektem. Tak, by byli w stanie wpasować się w każdy zespół, zarówno pod względem taktycznym, jak i mentalnym. W takim razie widzi pan nadzieję, że wiosną w naszej Ekstraklasie pod względem sportowym coś się poprawi? - Nie, bo do tego potrzebna byłaby rewolucja. Zapowiada się jednak ciekawa walka o mistrzostwo Polski, a w tym momencie największe szanse daję Legii. Rozmawiał Piotr Jawor Czytaj także: Kamil Kosowski: Oto priorytet dla klubów EkstraklasyLeśnodorski ratuje Wisłę. Wywiad z nim nielegalny!"Kosa": Dlaczego zabrakło pieniędzy na Kosztala? Oto 10 najlepszych transferów zimowych w Ekstraklasie! Kamil Kosowski: Oto priorytet dla klubów Ekstraklasy Leśnodorski ratuje Wisłę. Wywiad z nim nielegalny!"Kosa": Dlaczego zabrakło pieniędzy na Kosztala? Śrutwa: Ta liga jest nieobliczalna!