Artykuł o 711 połączeniach Ryszarda F. z Czesławem Michniewiczem ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 14 sierpnia - napisany piórem Artura Brzozowskiego. Dziennikarz mówi: "To nie ta publikacja decyduje, że Michniewicz od wiosny 2009 roku nie pracuje w zawodzie. Gdy ukazał się artykuł, pozostawał bez pracy już kilkanaście miesięcy". Dodaje: "Nie zdziwię się, jak ktoś trenera Michniewicza na naszym rynku w końcu zatrudni. Proszę podkreślić, że nie ironizuję - czekam na jego kolejną pracę. Okaże się, ile jest wart. Z Lechem Puchar Polski, z Zagłębiem mistrzostwo, a nie był to faworyt, ale już w Arce była katastrofa". Michniewicz - było nie było jeden z najzdolniejszych polskich trenerów - nie pracuje od 18. miesięcy. "Były propozycje" - powtarza. Na swojej stronie internetowej wymienia Piasta Gliwicę i Odrę Wodzisław. Gdzieś tam mówiło się o Koronie, Widzewie, czy Śląsku. Ile w tym prawdy, trudno zweryfikować. Czasami warto poprowadzić Piasta, czy Odrę, aby skuteczną pracą przypomnieć nazwisko. Michniewicz się na to nie zdecydował. Podzielił wśród piłkarzy 34 tys. dolarów Półtora roku bez pracy, mimo nadzwyczaj licznych zmian trenerskich w Ekstraklasie, to dziwny fakt. Charyzmatyczny, ale już 68-letni Orest Lenczyk w tym czasie objął dwa kluby. Najpierw uratował przed spadkiem Cracovię, a teraz tego samego oczekuje się od niego we Wrocławiu. Właściciel Widzewa Łódź, Sylwester Cacek powiedział, że nie zatrudni Michniewicza ze względu na wydarzenia korupcyjne w polskiej piłce. Michniewicz pogroził procesem o zniesławienie i - jak relacjonuje trener - "półgodzinnej rozmowie telefonicznej wyjaśniłem panu Cackowi, że nie mam nic wspólnego z kupowaniem i sprzedawaniem meczów". Michniewicz tylko podzielił między piłkarzy Lecha premię 34 tysięcy dolarów od Świtu - za zwycięstwo "Kolejorza" nad Polkowicami. To jednak nie jest karalne. Reporter "Przeglądu Sportowego", Antoni Bugajski - zajmujący się "Fryzjerem" od 2004 roku - mówi: "Dla mnie rozstrzygającym w ocenie Michniewicza jest fakt, czy ma zarzuty, czy też nie. W wielkim procesie Fryzjera nie ma. Dlatego, prędzej, czy później powinien pracować". Antek zwraca uwagę na to, że na tle Michniewicza w mediach ulgowo traktowany jest szkoleniowiec Legii Warszawa, Maciej Skorża. Dziennikarz mówi: "Przecież ponad sto zarzutów korupcyjnych ma Andrzej B., zwany Małym Fryzjerem, który był najbliższym współpracownikiem Skorży w Grodzisku i Krakowie". Wiosną 2008 roku na kolacji z Leo Beenhakkerem trener Wisły przedstawił Andrzeja B., jako "jednego z najzdolniejszych młodych trenerów". Teraz już wiadomo, że zdolny był do wielu rzeczy... Fryzjer i Amica kuźnią talentów trenerskich? Mam takie wrażenie, że Michniewicz - kiedy zaczął swoją pracę trenerską w Lechu Poznań - nie chciał się wikłać w korupcyjne układy z Ryszardem F., ale nie potrafił się odciąć od niego. Za dobrze się znali przez te lata, pewnie za bardzo polubili. Stąd te 711 połączeń w ciągu półtora roku. Sam Michniewicz mówi o pięciu, czy sześciu latach, ale prokuratorzy z Wrocławia kilka razy już zaznaczyli, że CBŚ podsłuchiwało "Fryzjera" tylko przez kilkanaście miesięcy. Michniewicz na swojej drodze życiowej spotkał Ryszarda F. we Wronkach w 1996 roku. W programie Janusza Basałaja "Dwa fotele" wspominał: "Wówczas mówiło się o nim Szczota". Kupował i sprzedawał piłkarzy - często miał do tego niebywałego nosa, jak w przypadku Pawła Kryszałowicza. Michniewicz był drugim bramkarzem Amiki. Fryzjer dostrzegł w nim niebanalną postać, gdyż w 2004 roku chwalił się reporterom "PS", Bugajskiemu i Pawłowi Rusieckiemu: "To ja zrobiłem z niego trenera - powiedziałem mu, że jako bramkarz już wiele nie zdziała, a ma papiery na to, aby zostać szkoleniowcem". Zresztą z Wronek w świat - aby trenować - ruszyli i inni. Poza Michniewiczem, rzecz jasna Skorża, ale także Jurij Szatałow i Marek Bajor. To ciekawe, że Wisła i Legia, nie myślały o tym, aby inwestować w ludzi. Amica miała inną filozofię. Miała też "Fryzjera" vel "Szczotę", który jednak w 2000 roku opuścił klub. Jego wizerunek był już dostatecznie skompromitowany. "Cześć kurwiorzu" - witał się z sędziami, co opisywali dziennikarze, a co doprowadziło do uznania Ryszarda F. przez PZPN za "persona non grata". Czesław na obrzeżach środowiska Ciekawe, co dalej z Michniewiczem, który dziś funkcjonuje gdzieś na obrzeżach środowiska. Jeździ na mecze do Anglii, pisze teksty, prowadzi szkolenia, występuje w telewizji. To jednak nie to samo, co jest jego największą pasją - trenowanie. Młodych, zdolnych, a zarazem już doświadczonych szkoleniowców jak na lekarstwo - jednym z nielicznych pozostaje Michniewicz. A że Fryzjer lubił do niego dzwonić... <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=1960497">Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia</a>