Ostatnio lotem błyskawicy Polskę obiegła informacja o tym, że Jakub Kosecki kupił sobie luksusowe Porsche Panamera. Pojawiły się komentarze w stylu: "Chłopak jeszcze nic nie osiągnął, a stać go już na taką brykę?". Wielu kibiców bulwersuje także przypadek pełniącego często funkcję rezerwowego w Lechu Poznań Manuela Arboledy, który zarabia rocznie 500 tys. euro. Świat stanął na głowie? W naszej redakcji wywiązała się dyskusja, której fragmenty publikujemy. - Powód, dla którego nasi ligowcy powinni zarabiać dużo mniej, jest jeden: po prostu są za słabi na taką kasę - podkreśla dziennikarz Interia.pl Mirosław Ząbkiewicz. - O wszystkim decyduje rynek, bo przecież ktoś godzi się na płacenie tych gigantycznych kwot - ripostuje jego kolega redakcyjny, red. Paweł Pieprzyca. Zapraszamy do zapoznania się z ich poglądami, a także do wzięcia udziału w dyskusji! Ciekawsze głosy zostaną przez nas wyróżnione i nagrodzone. Dyskutować możesz klikając TU! lub śląc maila na adres: sport-konkurs@firma.interia.pl Ząbkiewicz: Są za słabi na taką kasę Piłkarze z Ekstraklasy jeżdżą zbyt dobrymi autami. Stwierdzenie tego faktu nie jest zawiścią ani rasizmem, jak twierdzi Manuel Arboleda (w wywiadzie dla "Super Expressu"), najbardziej przepłacany w tej chwili piłkarz w Polsce. Nasi ligowcy nie zasługują na to, by co miesiąc kasować po kilkadziesiąt tysięcy (i to bez względu czy w euro, czy w złotówkach). Po prostu są na to za słabi. OK, mamy trio z Dortmundu i bramkarzy w Anglii, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę, o której przekonujemy się przy okazji meczów reprezentacji. Aby sprawa była jasna - nie tylko polscy piłkarze w naszej lidze zarabiają więcej niż na to zasługują. Tak zwane zagraniczne wzmocnienia to w naszych realiach najczęściej łatanie dziur. Nie tak dawno va banque zagrała Wisła. Holenderski duet Maaskant - Valckx sprowadził 17 odpowiednio wysoko opłacanych obcokrajowców. Na mistrzostwo wystarczyło, na Ligę Mistrzów już nie, a Wisła do dziś finansowo nie może wyjść na prostą. Europejskie puchary to dla polskiej piłki zderzenie ze ścianą. Setki obcokrajowców, jakie przewinęły się przez naszą ligę, nie potrafiły dać polskim zespołom jakości potrzebnej do awansu do Ligi Mistrzów i to od 1996 roku! Powód, dla którego nasi ligowcy powinni zarabiać dużo mniej, jest jeden: po prostu są za słabi na taką kasę. Krąży jednak sporo sloganów, które mają nas przekonać, że piłkarze powinni świetnie zarabiać tylko dlatego, że zawodowo kopią piłkę. To mity! Ale po kolei... "Piłkarz musi zarabiać, bo jego kariera trwa krótko" A kto powiedział, że przeciętny piłkarz słabiutkiej ligi po 10-12 latach "kariery" musi być ustawiony do końca życia? Jeśli chcesz zarabiać jak gwiazda, to musisz być gwiazdą, a nie tylko piłkarzem. Jeśli na boisku jesteś wyrobnikiem, to licz się z tym, że w wieku 30-40 lat będziesz musiał pójść do roboty. Nawiasem mówiąc, nikt tak jak sportowcy nie przekonuje nas, że nie ma takiej kasy, której nie można roztrwonić. "The Independent" wyliczył, że aż 78 procent zawodników NFL (ligi futbolu amerykańskiego w USA) już po dwóch latach od przejścia na sportową emeryturę zostaje bankrutami. Z kolei 60 proc. piłkarzy Premier League traci cały majątek po zakończeniu kariery. Czyżby zarabiali za mało? "Messi czy Ronaldo kasują w klubach po kilkanaście milionów euro rocznie" Jasne, tylko że ich umiejętności piłkarskie są z pogranicza iluzji, w dodatku ci piłkarze są ikonami popkultury. Nasi ligowcy zbyt często mają problem z prostym kopnięciem piłki, a w roli lokalnych gwiazd reklamy nie widzą ich nawet producenci kosiarek. "W Niemczech piłkarze zarabiają dużo, dużo więcej" Pewnie! Warto jednak znać kilka liczb. W sezonie 2012/2013 spotkania Ekstraklasy obejrzało na stadionach dwa miliony widzów, a w Bundeslidze trzynaście milionów! Średnia na mecz: w Polsce 8400, a w Niemczech 42 tys. Niemieckie kluby systematycznie biją rekordy zysków i choć opłacają gwiazdy, to na wynagrodzenia przeznaczają 51 proc. przychodów. W Polsce ten wskaźnik wynosi aż 76 proc., a były przypadki klubów, które w sezonie wydały na gaże piłkarzy więcej niż zarobiły! "Prezesi polskich klubów muszą spełniać żądania piłkarzy, bo jak nie zapłacą, to zawodnicy odejdą do zespołów z niższych lig zagranicznych" Niech idą! Bądźmy poważni - ilu piłkarzy z Ekstraklasy znajdzie pracę choćby w 2. Bundeslidze? Futbolowy świat wcale nie czeka na gwiazdy polskiej ligi. Ekscytujemy się, gdy polski piłkarz przechodzi do średniaka włoskiej czy francuskiej ligi za dwa miliony euro. W naszych realiach to gigantyczna suma, a dla zachodnich klubów środki, które od czasu do czasu można przeznaczyć na inwestycję wysokiego ryzyka. W Polsce piłkarz sprowadzony za dwa miliony euro z miejsca zyskałby status gwiazdy, a na Zachodzie zostaje rezerwowym. "Właściciele klubów mogą płacić piłkarzom tyle, ile chcą" Niezupełnie, skoro w samym 2013 r. zdecydowana większość klubów Ekstraklasy w taki czy inny sposób otrzymała pieniądze od samorządów. "Piłkarz musi dobrze zarabiać, bo ma stresującą i odpowiedzialną pracę" Stresującą pracę to ma ojciec bądź matka utrzymujący rodzinę, gdy muszą się liczyć się z tym, że w każdej chwili szef może ich zwolnić. Odpowiedzialność? W czym praca piłkarza jest bardziej odpowiedzialna od pracy lekarza, kierowcy autobusu czy przedszkolanki? Przecież kilkadziesiąt osób oddaje w jej ręce to, co ma najcenniejszego - własne dzieci. Szokująco wysokie zarobki piłkarzy Ekstraklasy demoralizują nie tylko ich samych. Często nawet na pracownikach zarabiających płacę minimalną spoczywa duża odpowiedzialność, a tymczasem gdy przychodzą na stadion, widzą, że ich idole odpowiadają tylko przed Bogiem i historią. Trener nie posadzi ich na ławce choć zagrają słabo, spudłują z dwóch metrów, czy bezmyślnym faulem osłabią zespół. A jeśli nawet spotka ich tygodniowe zesłanie do rezerw, to odgrodzą się od świata przyciemnianą szybą luksusowej fury i z piskiem opon ruszą w miasto. Futbol jest dziś gigantycznym biznesem. Nie ma więc powodów, aby największe gwiazdy nie zarabiały wielkich pieniędzy. Z drugiej strony, nie ma też powodów, aby przeciętniakom płacić krocie tylko dlatego, że są piłkarzami. Tymczasem jeśli szukacie dowodu na to, że polska piłka wcale nie pogrąża się w kryzysie, to najłatwiej znajdziecie go na klubowych parkingach. Nasi ligowcy naprawdę jeżdżą zbyt dobrymi autami. Autor: Mirosław Ząbkiewicz Pieprzyca w obronie piłkarzy: Zarabiają dobrze, bo takie są prawa rynku Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie. Wiele dzieciaków kopiących piłkę pod blokami marzy o tym, by pójść w ślady Messiego, Ronalda czy Lewandowskiego. Jednym z magnesów ciągnących je do tego sportu są pieniądze i sława. W piłce nie trzeba być Lionelem Messim, Cristianem Ronaldem czy Zlatanem Ibrahimoviciem, by bardzo dobrze zarabiać. Oglądając ligi: hiszpańską, angielską, niemiecką, widzimy prawdziwy futbol. Niedawno odbył się mecz Realu Madryt z FC Barcelona, w którym "Duma Katalonii" wygrała 4-3, a już pojawiły się komentarze, że było to "spotkanie stulecia". Po tak emocjonującym pojedynku nikt się nie dziwi, że największe gwiazdy obu zespołów pobierają rocznie dwucyfrowe kwoty liczone w milionach euro, a Messi negocjuje właśnie nowy kontrakt z Barceloną, który zapewni mu miano najlepiej zarabiającego piłkarza na świecie. Tak już po prostu jest i głosy rozsądku, że ogromne pieniądze nawet dla najlepszych za kopanie kawałków skór, są nieporozumieniem, to głos wołającego na puszczy. O wszystkim decyduje rynek, bo przecież ktoś godzi się na płacenie tych gigantycznych kwot. W piłce, w odróżnieniu od wielu innych sportów, nie trzeba być wielkim mistrzem, by naprawdę dobrze zarabiać. Najlepiej świadczy o tym T-Mobile Ekstraklasa. Prawie 18 lat czekamy na polską drużynę w Lidze Mistrzów, w mniej znaczących europejskich pucharach za sukces uznajemy już awans do fazy grupowej, a mimo to zawodnicy dostają godziwe kontrakty. Oczywiście, nie w każdym klubie, ale przecież wiadomo, że inaczej kształtują się zarobki graczy Realu Madryt, a inaczej Betisu Sewilla. Piłkarze to współcześni idole, których życiem interesuje się zwykły zjadacz chleba. Jedna ze stacji telewizyjnych, która w swoim programie przedstawiała, jak mieszkają gwiazdy, bardzo często pokazywała domy sportowców. Popularne są materiały o tym, jakie samochody można znaleźć na klubowym parkingu, a piłkarze często mają więcej niż jedno "wypasione" auto. Poziom materialny piłkarzy warunkuje ich status społeczny. Można się na to zżymać, ale taka jest rzeczywistość. I to nie tylko obecna. Tak było od zawsze. Autor: Paweł Pieprzyca Czołówka najlepiej opłacanych piłkarzy T-Mobile Ekstraklasy (źródło "Fakt"): Manuel Arboleda (Lech Poznań) - 150 tys. zł miesięcznie Helio Pinto (Legia Warszawa) - 100 tys. Marian Kelemen (Śląsk Wrocław) - 89 tys. Michal Papadopoulos(Zagłębie Lubin) - 60 tys. Marko Jovanović (Wisła Kraków) - 60 tys. Patryk Małecki (Pogoń Szczecin) - 50 tys. Maciej Makuszewski (Lechia Gdańsk) - 50 tys. Uznawani za najbardziej przepłacanych na świecie: Fernando Torres (Chelsea Londyn) - 55,5 mln zł rocznie Emmanuel Adebayor (Tottenham) - 40,5 mln zł Samuel Eto’o (Chelsea Londyn) - 30 mln zł Lukas Podolski (Arsenal) - 29 mln zł Ashley Young (Manchester United) - 28 mln zł Mario Balotelli (AC Milan) - 25,5 mln zł Zobacz, czym zajmują się dziewczyny polskich piłkarzy