W trakcie II połowy derbów Cracovia - Wisła kilkaset osób opuściło stadion. Była wśród nich grupa, która miast dopingować "Pasy" ubliżała prezesowi Cracovii prof. Januszowi Filipiakowi (poza obelżywymi przyśpiewkami było "Każdy to powie Filipiak niszczy Cracovię"). INTERIA.PL: W pierwszej połowie częściej atakowaliście, ale to Wisła strzeliła bramkę. Arkadiusz Baran, pomocnik Cracovii: Takie były nasze założenia, żeby grać blisko siebie na swojej połówce. W starciu z tej klasy rywalem co Wisła nie mogliśmy być za bardzo rozciągnięci, bo wtedy nie mielibyśmy szans. I akurat realizowaliśmy to, a po przechwycie wyprowadzaliśmy kontrataki. Parę razy Darek Pawlusiński oddał strzały. Nie wiem, czy powinna być czerwona kartka dla Głowackiego. Nie będę w to wnikał. Tam chyba był jeszcze jeden obrońca Wisły, który mógł zdążyć z interwencją. Dlatego pewnie sędzia podjął słuszną decyzję. Wisła w tej sytuacji stworzyła pół sytuacji i strzeliła nam bramkę, przez co schodząc na przerwę przegrywaliśmy 0:1.Któryś z was popełnił wtedy klasyczny błąd w kryciu. - Paweł Wojciechowski nie upilnował Zieńczuka, ale nie mamy do niego pretensji. Marek Zieńczuk bardzo dobrze to wykonał - sprytnie się obrócił na prawą, czyli słabszą swoją nogę i idealnie trafił w róg, więc Marcin Cabaj był bez szans. Całej tej akcji można było wcześniej zapobiec, żeby nie było rogu. Jesteśmy drużyną w jedenastu, tak że nie wolno nikogo winić. Kluczowa była jednak druga bramka. Czy na tą drugą połowę nie wyszliście aby trochę pogodzeni z porażką? - Nie sądzę. W przerwie powiedzieliśmy sobie, żeby chwilę pograć konsekwentnie w tyłach około 20 minut i dopiero później zaryzykować, odkryć się i pójść zaatakować Wisłę. A tu jak na złość, Wisła stworzyła drugą sytuację i zdobyła bramkę. Ale i tak nie poddaliśmy się. Od stanu 0:2 podnieść się w meczu z takim zespołem, jakim jest Wisła nie jest łatwo. A my - jakby nie było - przy stanie 1:2 mieliśmy jeszcze dwie doskonałe sytuacje. Bartek Dudzic jeszcze przy 0:2 miał świetną okazję, ale zamiast uderzać kładł się, żeby wymusić karnego. - Bartka nie można obwiniać, bo jest jeszcze bardzo młody. W pewnym momencie mogliście się poczuć, że graliście na wyjeździe. Nie było wsparcia z trybun dla was. - Szkoda. Jestem bardzo tym zawiedziony. Na takie miasto jak Kraków puste trybuny na derbach to porażka dla tych, którzy nie mogli przyjść na ten stadion i oglądać Cracovię. A ja się cieszę z tych ludzi, którzy bili nam brawa i wynagrodzili nam naszą ambicję. Teraz przynajmniej wiem, że ci co zostali do końca, to byli prawdziwi kibice Cracovii. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL