"Wyskoczyliśmy razem do piłki i zderzyliśmy się głowami. Tyle pamiętam. Potem wpadłem w czarną dziurę i odzyskałem przytomność, gdy stali nade mną lekarze" - powiedział Chałbiński, cytowany przez "Dziennik". "W szpitalu miałem prześwietlenie głowy. Założyli mi szwy. Na szczęście czaszka jest cała. Radek Cierzniak czuł się trochę lepiej niż ja i wypuścili go ze szpitala" - dodał. Napastnik Zagłębia nie ma pretensji do bramkarza Korony. "Radek był niewinny. To była walka o piłkę i nie było tu żadnej złośliwości z jego strony. To nie boks, żeby sobie głowy rozbijać. W szpitalu nawzajem się przeprosiliśmy. Nikt do nikogo nie ma pretensji" - stwierdził. "Najważniejsze, że zakończyło się tylko na wstrząśnieniu mózgu, a nie na poważniejszej kontuzji" - dodał.