Pamiętam jak w 2000 roku wręczałem Polonii Warszawa czek na 1,5 mln zł za wygranie I edycji Pucharu Ligi. Niemałe premie były także dla innych drużyn występujących w tych rozgrywkach. Puchar Ligi organizował Polski Związek Piłki Nożnej jeszcze w czasach, gdy funkcjonował w nim prawdziwy dział marketingu. Od G-4 do Ekstraklasy SA Kluby coraz bardziej jednak myślały o sowich interesach, chciały być niezależne, chciały być partnerem dla PZPN-u. Najpierw powstała słynna grupa G-4, czy G-5, później stopniowo zaczęło się wzmacniać środowisko klubowe, a efektem finalnym było powstanie spółki Ekstraklasa SA. Wszyscy byli zadowoleni, jak w poważnych krajach polska liga mówiła o swojej niezależności. Ekstraklasa miała być przeciwwagą dla PZPN-u. Początki były obiecujące i zaczęło pachnąć poważną piłką, poważnym biznesem. Niezależna spółka miała dbać o interesy klubów i wzbogacać ich finanse. Jak to wygląda po siedmiu, czy ośmiu latach? A no niezbyt wesoło. PZPN, który ma tylko siedem procent akcji w Ekstraklasie SA cichaczem zaczyna rozdawać karty. Przyjaciele Związku chwalą się, że dali po łapach niektórym przedstawicielom klubów Ekstraklasy na ostatnim zjeździe wspólników. Dzisiaj najważniejsze decyzje podejmuje rada nadzorcza Ekstraklasy SA. Składa się ona z siedmiu ludzi. To oni decydują o wyborze prezesa, koncepcjach rozwoju, strategii i przetargach. PZPN, pomimo siedmiu tylko procent udziałów, zaczyna być ciałem dominującym, i co najdziwniejsze, niektóre kluby się z tego cieszą i mówią wprost o tym, że są zadowolone z koalicji z centralą. Wygląda to tak: przedstawiciele Lecha, Wisły i Legii są z jednej strony, natomiast przedstawiciele Ruchu, Jagiellonii i PZPN-u - z drugiej. Ci drudzy mogą w każdej chwili przegłosować tych pierwszych, jeżeli pan Cacek (właściciel Widzewa - przyp. red.) będzie im sprzyjał. Pomyślcie - przedstawiciel Widzewa, który był w otwartym konflikcie z PZPN-em dzisiaj może stać się największym atutem Związku! W korytarzach aż huczą od tego typu informacji, ale jak to mówią: pożyjemy, zobaczymy... Fakty są takie, że spółka, która miała brać odpowiedzialność za rozwój piłki profesjonalnej, miała być niezależnym partnerem piłkarskiej centrali, powoli coraz bardziej się od niej uzależnia. Jaki jest dorobek Ekstraklasy? Zostawmy ten problem jako otwarty i wróćmy do merytorycznej oceny dokonań Ekstraklasy SA dla polskich klubów. Po pierwsze, prawa telewizyjne. Kontrakt "stulecia" w 2000 r. załatwił PZPN-u. To wspólnie ze Sporfiven zrealizował i sprzedał prawa za cenę, jaka nie śniła się klubom po nocach. Ekstraklasa przejęła cały ten pakiet i nigdy sama nie potrafiła zorganizować przetargu na prawa telewizyjne. Wykorzystywano do tego zawsze firmę zewnętrzną: najpierw Sportfive, a obecnie UFA. Czyli to co najlepsze i najdroższe spieniężali fachowcy z zewnątrz. Po drugie - inne rozgrywki. Temat pominę, bo nie istnieje. Puchar Ligi upadł (przypomnę o półtoramilionowej nagrodzie dla zwycięzcy w 2000 roku). Istnieje wprawdzie Młoda Ekstraklasa, ale jest produktem sztucznym, niekomercyjnym. Może przynosi jakieś efekty sportowe, ale wydaje mi się, że na jej miejsce można by zrobić rozgrywki zupełnie inne, ciekawsze, które nie tylko pochłaniałyby koszty, ale na których kluby mogłyby także zarobić. Po trzecie - marketing. Ekstraklasa może powiedzieć, że w spadku od piłkarskiej centrali otrzymała sponsora ligi, poważną firmę. Od trzech lat nic - żadnego sponsora. Jesteśmy chyba ostatnim poważnym, liczącym się krajem, w którym najwyższa liga nie ma sponsora tytularnego! Milionowy kontrakt, jak to się popularnie mówi poszedł się ... Zamiast niego czasem słyszymy analizy, że stało się lepiej dla klubów. Brak kompletnie innych sponsorów. Nie znaleziono pieniędzy nawet u krajowego bukmachera! Nie mówię już o tym, że siła negocjacyjna Ekstraklasy jest tak słaba, że nie potrafiono nawet do dnia dzisiejszego podpisać kontraktu z bukmacherem "naziemnym" (działającym na terenie Polski, więc dopuszcza reklamowanie go ustawa hazardowa), dla którego polska liga, to towar z najwyższym znakiem jakości! Jest kilka umów, w wyniku których kluby otrzymują piłki, czy trochę sprzętu, ale to tylko połowiczne sukcesy. Przede wszystkim odebrano klubom atrakcyjne przestrzenie reklamowe, ale kasy z tego tytułu nie ma prawie żadnej. Dzisiaj mówi się o nowym przetargu i o tym, jaka opcja (PZPN, czy silne kluby) będzie rządziła polską piłką. Nie wspomnę już o tym, że nie ma żadnych relacji pomiędzy Ekstraklasą a prowadzoną przez PZPN 1 ligą. Jest to typowy przykład bardzo egoistycznego myślenia tylko i wyłącznie o swoim interesie. To dlatego kręcono licencjami, czy szafowano karami za korupcję, aby uratować przyjaciół! Degradacja = bankructwo Dzisiaj drużyny, które spadają do 1 ligi mogą się poczuć, jakby zjeżdżały w dół windą z napisem "bankructwo". Właściwie niezmienione pozostają im koszty (kontrakty dla piłkarzy), a kasy nie ma żadnej. Nikt o tym nie pomyślał do tej pory i nadal nad tym nikt się nie zastanawia. Dzisiaj podniecamy się tym kto będzie nowym prezesem Ekstraklasy SA, komu się podaruje 40 tys. zł miesięcznie. A że kluby "guzik" z tej Ekstraklasy mają, to już zupełnie inny problem. Najsmutniejsze jest to, że one same decydują o własnym losie i to one same taki właśnie los wybrały! Osobiście trudno mi krytykować obecnego prezesa Ekstraklasy Andrzej Ruskę, bo to mój dobry znajomy i zdolny organizator.Wykazał się przecież wieloma udanymi inicjatywami. Piłka profesjonalna dzisiaj jest jednak okropnie podzielona. Nie służy to nikomu, choć niektórzy są z tego strasznie zadowoleni. To nie jest krajobraz obiecujący. Miało być wspaniale, a efekt wyszedł jak po polsku: im gorzej, im więcej podziałów, tym lepiej. Niestety, smutne to, ale prawdziwe. Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.